Czy warto kupować pianki Comply do słuchawek?

Ostatnio postanowiłem polepszyć swoje wrażenia audio i zakupiłem Pianki Comply T-400. Dlaczego? Chciałem głównie sprawdzić na własnych uszach, jak działa to sławetne wyciszanie otoczenia oraz ogólna poprawa parametrów.

Pianki nie są tanie, jedna para to koszt ok 19zł w przypadku T-400 i reszty stawki (odpowiednie partie różnią się tylko kompatybilnością z danymi modelami słuchawek) oraz ok. 25zł za T-400x, które dodatkowo posiadają membranę, która stanowi fizyczną barierę dla zanieczyszczeń.

Jak reklamowane są pianki Comply?

  • Lepsze wyprofilowanie – Pianki Comply™ oferują wspaniałą izolację akustyczną. Kształt pianek dostosowany został do konstrukcji słuchawek i przenoszonych częstotliwości.
  • Elastyczny rdzeń – Różne rozmiary dopasowane do większości słuchawek. Zastosowane materiały mają optymalny współczynnik tarcia w miejscu mocowania do słuchawek i elastyczność zwiększającą komfort.
  • Miękka pianka zapamiętująca kształt – Wyjątkowo miękka pianka poliuretanowa umożliwiająca długie i wygodne noszenie. Dostosowuje się do kształtu kanału usznego by zapewnić szczelność akustyczną i pewnie utrzymywać słuchawkę w uchu (średni współczynnik kompresji 1,5 psi przy temperaturze 36.6° C i 50% wilgotności względnej).
  • Ergonomiczna konstrukcja – Gładka powierzchnia i stożkowaty kształt pozwala na łatwe wkładanie słuchawek i zapewnia ich stabilność w kanale usznym.
  • Zachowane brzmienie – Liczne testy słuchawek z piankami Comply™ wykazały brak zauważalnych zmian odpowiedzi częstotliwościowej w porównaniu ze zwykłymi nakładkami silikonowymi (testy wykonano dla częstotliwości w zakresie 200 Hz – 8000 Hz).

Wrażenia:

  • Pianki bardzo trudno się zakłada. Trzeba mocno się napocić.
  • Odsłuch i parametry wykonywałem na swoich słuchawkach Sennheiser CX 400 II wyposażonych pierwotnie w zwykłe nakładki douszne.

Zalety w porównaniu do silikonowych wkładek?

Stwierdziłem tylko jedną, nie ma efektu nagrzewania się w uchu, przez co komfortowo można słuchać muzyki dłużej.

Mała uwaga/zaleta humorystyczna to taka, iż problematyczność w zachowaniu czystości wkładek skłania używających do codziennego zabiegu czyszczenia uszu ;)

Warto?

Wg mnie zdecydowanie NIE.

  • MIT I – Wyciszanie – Mam bardzo czuły słuch i zdecydowanie nie widzę różnicy w porównaniu do “standardowego” poziomu wyciszenia zestawu testowego.
  • MIT II – Brzmienie – Pianki nieznacznie, ale jednak, zmieniają charakterystykę brzmienia.
  • Wytrzymałość. Silikonowe wkładki mogą służyć nam latami, pianki (już teraz widzę) wytrzymają może ze dwa miesiące. Strasznie łapią brud, a położone koło laptopa potrafią trwale się odkształcić (pod wpływem gorąca) – zmarnowałem tak jedną parę. Na problemy z zachowaniem czystości wpływa niewątpliwie porowata powierzchnia. Czasami pianki innych firm są wykonane w gładkiej technologii, co pewnie może wpłynąć pozytywnie na odporność na zabrudzenia.
  • Niby nic, ale przed każdym użyciem trzeba je wygnieść aby zmieściły się w uchu, a następnie trochę poczekać aż dopasują się do kanału i uszczelniły sygnał.

Wydałem blisko 60 zł (kupiłem od razu 3 pary) aby na własnej skórze przekonać się, że nie warto. Niestety nie znalazłem żadnych rzetelnych testów użytkowych, a nie takich przeprowadzanych przez audiofilów (dla nich to pewnie idealny produkt). Mam nadzieję, że części z Was przyda się ta recenzja. :)