Internet zastępuje świat realny

Komputery nie są dla nas żadną innowacją. Sprzęt, który gości w naszych domach już od pewnego czasu jest dla nas tak normalną rzeczą, jak posiadanie pralki, lodówki czy odkurzacza. Nie zastanawiamy się też nad tym, czy właśnie wkraczamy do globalnej sieci i korzystamy z wyszukiwarki. Robimy to niejako bez namysłu, nie zastanawiając się jakie skutki przyniesie nasza aktywność w sieci i jakie procesy myślowe jej twórców doprowadziły do stanu, w którym bez przeszkód możemy z niej korzystać. Zastanawialiście się kiedykolwiek, jak wygląda przenikanie się dwóch światów – rzeczywistego i internetowego?

Rozmowy i utrzymywanie kontaktu ze znajomymi vs sieci społecznościowe

Gdy w internecie nastąpiła moda na komunikatory (serwisów społecznościowych jeszcze nie było, albo były, tylko że dostępne dla mniejszego grona odbiorców) byliśmy przyzwyczajeni do kontaktów w realnym świecie. Nikt z nas nie myślał chyba wtedy o tym, że można by przenieść sieć kontaktów ze świata prawdziwego do przestrzeni wirtualnej.

W dobie Web 2.0 i wszędobylskich sieci społecznościowych (które wychodzą poza sieć) nierzadko zaciera się granica pomiędzy światem rzeczywistym a światem internetu. Coraz chętniej zawieramy znajomości w sieci, utrzymujemy tam kontakt z rodziną, przyjaciółmi i wymieniamy się informacjami (czy też mediami). Nasz dialog przenosimy ze świata realnego do social mediów. Chętnie rozmawiamy na Facebooku ze znajomymi, których nie widzieliśmy nigdy na oczy lub znamy z widzenia. Nie podchodzimy do nich na ulicy i nie zaczepiamy. Wolimy zrobić to w sieci. Tam stoimy za kurtyną i nie narażamy się na kontakt bezpośredni.

To wspaniałe, że w dobie internetu dostępnego na wyciągnięcie ręki tak łatwo możemy komunikować się z innymi – a z drugiej strony to straszne, że chętnie obnażamy się przed osobami, z którymi czujemy więź. Dzielimy się informacjami o miejscu pobytu używając Forsquare’a lub Facebook Places, piszemy o naszych planach na wieczór na wallu, Twitterze czy BLIP-ie. Pokazujemy się w okienku na Skype, wstawiamy swoje zdjęcia do awatarów, używamy danych personalnych i staramy się przekonać siebie samych, że przecież nic nam nie grozi. Bo przecież w internecie nie można dostać w gębę, prawda? A może się mylę?

Chętnie bombardujemy znajomych tysiącami filmów, zdjęć z urlopów, mówimy głośno o swoich zainteresowaniach i jawnie wyrażamy swoje poglądy oraz opinie. W sieciach społecznościowych jesteśmy indywiduum, które próbuje zyskać posłuch, choć wśród znajomych możemy być szarą myszką. Przebudzamy się na Facebooku, NK, Fotce i Epulsie. Odżywamy i nawiązujemy dialog ze wszystkimi wkoło. Szkoda tylko, że czasem zapominamy o cienkiej granicy, oddzielającej więzi internetowe od więzi rzeczywistych.

Zakupy w sklepie vs zakupy w sieci

W Polsce nie jest to tak widoczne, jak na przykład w Stanach. Chętnie udajemy się do sklepu; lubimy poczuć towar, przyjrzeć się mu z bliska i zapytać przemiłej ekspedientki o to, czy nowa bluzka idealnie komponuje się z jakimiś tam spodniami. Zakupy z życia realnego chętnie jednak przenosimy do sieci.

Sieć to prędkość, to pęd. Nie musimy nigdzie chodzić, możemy kupić wszystko z “poziomu naszego biurka”. Nie zastanawiając się długo, wsadzamy kolejne produkty do koszyka i płacimy za nie przelewem. Szukamy okazji, korzystamy ze zniżek grupowych, licytujemy się na aukcjach, zamiast biegać z koszykiem w ręku czy targować się na ryneczku nieopodal domu. Dla nas to wygoda, dla nas to komfort. Jesteśmy leniwi.

Jestem ciekaw, czy zakupy w sieci zastąpią kiedyś bieganie po sklepach. Nastolatki uwielbiają chodzić na zakupy i wątpię, aby emocje towarzyszące buszowaniu w poszukiwaniu obniżek sezonowych można było zastąpić kupnem ciuchów w Internecie. Niektórych aspektów związanych z kupnem towarów nie da się zastąpić. Niewątpliwie przyjemnie kupuje się w sklepach internetowych rzeczy, o których wiemy, że wyprawa po nie trochę potrwa (bo sklep znajduje się na rogatkach) lub nie wiemy, gdzie możemy je dostać. Ja na przykład do dziś nie wiem, gdzie mogę kupić tanie zestawy do napełniania pojemników z tuszem w drukarkach.

Rozmowy wideo vs rozmowy telefoniczne

O wiele przyjemniej jest móc spojrzeć na czyjąś twarz podczas rozmowy wideo, niż słyszeć jedynie sam głos w zimnej słuchawce telefonu. To oczywiste, że rozmowy wideo w dzisiejszych czasach są niezastąpione. Długa rozłąka z partnerem, rodziną czy po prostu tęsknota za krajem, z którego wyjechaliśmy – chcemy znów spoglądać na żywych ludzi, których nie możemy fizycznie dotknąć. Rozmowa wideo to taka iluzja, która daje nam poczucie bliskości z drugą osobą.

Rozmowy wideo mają szansę zastąpić zwykłe rozmowy telefoniczne. Problem tkwi w tym, że trudno taką rozmowę przeprowadzać w ruchu, gdy na przykład spieszymy się do pracy czy na uczelnię. Nie mam pojęcia, jak można by wyeliminować ten problem. Może użyć okularów wyświetlających hologram?

Fakt jest taki, że mając do wyboru rozmowę wideo i rozmowę głosową chętniej wybierzemy tę pierwszą opcję.

Wyszukiwarki vs encyklopedia i rady babci

Pamiętam czasy, gdy nie miałem jeszcze komputera (i nie wiedziałem, czym jest internet). Potrzebując pewnych haseł do pracy domowej, dzwoniłem do babci, która ma do dziś kilkanaście tomów encyklopedii. Babcia przez telefon dyktowała mi kolejne definicje trudnych dla mnie wtedy słów i wyrażeń.

Czy ktoś z Was sięga teraz do encyklopedii? Wersja internetowa się nie liczy! No właśnie… tak jak myślałem. W dobie wyszukiwarek, Web 2.0 i nadchodzącej sieci semantycznej nie potrzebujemy przestarzałych książek i encyklopedii. Oczywistym jest, że czasem do nich zaglądamy, jednak o wiele szybciej jest poszukać w “Googlu”. Encyklopedia poda nam suche fakty, Google “wypluje” setki, tysiące wyników związanych z zagadnieniem, na którego to temat informacji poszukujemy.

Szukanie jest szybsze. Otrzymujemy odpowiedzi nie tylko na nurtujące nas pytania, ale także na sprawy powiązane. Serwisy typu Question&Answer zastępują nam pomoc babci w wyjaśnieniu trudnych spraw. Nie radzimy się już rodziców w kwestii seksu czy dojrzewania płciowego – wolimy zajrzeć na obleganą przez Mistrzów Samosię i zapytać anonimowo anonimowych ludzi, którzy udzielą nam anonimowej odpowiedzi. Wolimy szukać na forach, w katalogach i na blogach. Czytamy, szukamy, wertujemy – chcemy jak najszybciej znaleźć odpowiedź na nurtujące nas pytania, na które często najbliżsi nie znają odpowiedzi.

Wyższość sieci nad obdzwanianiem znajomych i rodziny jest widoczna gołym okiem. Dzięki wyszukiwarkom mamy dostęp do nieograniczonych, wciąż poszerzających się zasobów internetu. Jeśli czegoś nie wiemy – po prostu szukamy. A czy to dobrze, że znalezione informacje wykorzystujemy do obiegu w życiu realnym? Nad tym zastanawiał się już Maciek Maciejewski. Warto przeczytać.

Technologie związane z siecią, ich rozwój i adaptacja pozwolą kiedyś na zmniejszenie zapotrzebowania na czynnik ludzki przy dokonywaniu wyborów czy zamawianiu produktów. Wszystko robimy przy pomocy kilku kliknięć. Szukamy, czytamy opinie i kupujemy. Chcemy mieć wszystko na teraz, na zaraz, już! Skoro mamy taką możliwość, to czemu z tego nie skorzystać? Internet jest dla ludzi. W pełni wykorzystajmy jego potencjał, a zauważymy, jak bardzo może umilić nam życie.