Opóźnione i spóźnione Google+, czyli o wielkiej bolączce tego serwisu

Google+ ma już ponad 40 milionów użytkowników. Nie wiemy jednak ilu z nich aktywnie korzysta z usługi. Społecznościowa usługa od Wujka Gie jest najszybciej rozwijającą się stroną tego typu jaka kiedykolwiek powstała; Facebook nie podbił serc tylu osób w tak krótkim czasie. Google+ przyciągnęło na początku ciekawskich, pewien procent tych osób został z plusem i bierze aktywny udział w życiu platformy. A reszta? Reszta gdzieś się rozeszła lub wróciła (co bardziej prawdopodobne) na Facebooka. Dlaczego?

Facebookowy monopol

Facebook zdobył niejako monopol, którego nie zechce szybko oddać. Są państwa (takie jak Rosja), gdzie prym wiodą lokalne sieci społecznościowe – w przypadku Rosji jest to vKontakte. Facebook musi utkwić w świadomości użytkowników i nie dzieje się to samoistnie. W procesie tym pomagają media tradycyjne: telewizja, radio, prasa; użytkownicy portalu Zuckerberga także mają wpływ na wciąganie do platformy kolejnych istnień, by osiągnąć w danym państwie czy rejonie masę krytyczną. Gdy przychodzimy do knajpy, gdzie jest pusto, to mało prawdopodobnym jest abyśmy szybko tam wrócili. Co innego, gdy pub jest pełny, panuje świetna atmosfera i jest z kim porozmawiać…

Facebook rozwinął się niezbyt szybko. Uświadamianie Polaków zajęło amerykańskiemu gigantowi dużo czasu, przede wszystkim dlatego, że tutaj mieliśmy Naszą-Klasę. Na obecnym NK zawieraliśmy kontakty, wchodziliśmy w interakcje i wstawialiśmy fotki. Facebook przyszedł do Polski na paluszkach, kilkadziesiąt tysięcy geeków zaczęło z niego korzystać i dość szybko zbudowało społeczność podobną do tej obecnej teraz na Google+. Za geekami i ciekawskimi poszły nowoczesne i także ciekawskie media. Powstały fapnage przeróżnych instytucji, początkowo odnajdujących się niezbyt dobrze na tym polu. Social media nindżów jeszcze nie było – na NK nikt chyba o działaniach marketingowych znanych nam z Facebooka nie słyszał. Tam zresztą nie było odpowiednich do tego narzędzi. Śledzik był pomysłem spóźnionym i źle targetowanym.

Gdy Facebook już na dobre zakorzenił się w naszej świadomości – a trochę to potrwało – zaczęliśmy przekonywać znajomych, by także odnaleźli się w nowej społeczności. Niektórzy początkowo niechętnie zakładali konta, sprawdzali interfejs i napisali dwa zdania na ścianie. Wracali po tygodniu nadal przesiadując na NK czy – olaboga – Gronie, Epulsie, MySpace. Powoli udało się ich przekonać. Kilka dni temu Facebook przegonił NK w Polsce.

Opóźniony i spóźniony Google+

Facebook killerów było mnóstwo, a najgłośniej było swego czasu o Diasporze, o której teraz nikt nic nie słyszy. Ostatnie informacje dotyczą tragicznie zmarłego Ilyi Zhitomirskiego, jednego z czterech założycieli rywala Facebooka. Prawdziwy killah’ pojawił się w tym roku i był nim projekt od Google – Google Plus.

Google+ spóźnił się nieco, a tym samym został w tyle. Podczas, gdy Facebook zgromadził ogromną społeczność i zbudował niejako ekosystem wokół Open Graphu i API, Google+ nie miał do zaoferowana nic ciekawego prócz kręgów, Hangouts (przeczytajcie niesamowitą historię związaną z tą funkcją) i przycisku +1.

Kręgi to doskonały sposób na grupowanie użytkowników i nawet sklonowanie ich przez Facebooka nie spowodowało, że mówiąc o kręgach mamy na myśli grupy docelowe na Facebooku. Mówisz “kręgi”, myślisz Google+. Hangouts? Fajne narzędzie, ale z tego co zaobserwowałem rzadko wykorzystywane. Plusjedynki? Wciśniemy od czasu do czasu, mają pewien wpływ na wyniki wyszukiwania, ale nie są tak rozpoznawalne jak “lajki” obecne już na gadżetach takich jak kubki czy koszulki. Facebook wdarł się do świata rzeczywistego – Google+ nie i mało kto wie o tym produkcie.

Problem Google+? Spóźniony czat dla kręgów i profile firmowe

Czat dla kręgów oddawany jest do naszego użytku sukcesywnie od kilku tygodni. U mnie pojawił się 2 czy 3 dni temu. Nie była to funkcjonalność wyczekiwana od dawna, ale sprawiła nie tylko miłą niespodziankę. Uświadomiła nas po raz kolejny, że Google+ kolejne udogodnienia wprowadza co jakiś czas. Facebook także się rozwijał i dodawał kolejno nowe funkcjonalności. Niestety Google wiedząc z kim ma do czynienia powinno od razu wypłynąć na szerokie wody i upchnąć w Google+ wszystkie najważniejsze funkcje, bez których obcowanie z tym – bądź co bądź – fantastycznym narzędziem jest po prostu nudne.

Można obyć się bez czatu, ale brak profili firmowych był nie do zniesienia. Google twierdzi, że Plus to portal mający oddawać charakter rzeczywistego życia. W prawdziwym życiu mogę iść do sklepu i porozmawiać z właścicielem – Google zorientowało się o tym dopiero po pół roku! Inżynierowie widocznie mieszkają na mongolskich stepach, gdzie sklepów nie ma, bądź na wsiach, gdzie na kilkaset hektarów przypada jeden warzywniak, bo według nich…

… sklep może mieć tylko jednego właściciela

To chyba największa bolączka profili firmowych i ukazanie nieudolności we wprowadzaniu funkcji portalu. Gdy już doczekaliśmy się stron firmowych i zachłysnęliśmy się tą informacją okazało się nie tylko, że nie różnią się one zasadniczo od profili. Odkryliśmy także, że jedną stroną dla fanów może zarządzać jedna osoba, a dokładnie jedno konto. Facebook zezwala na dodawanie adminów, Google+ takiej opcji nie ma. Kiedy będzie? W pierwszym kwartale 2012 roku. Profile firmowe na Google Plus wyraźnie cierpią na monoadminozę.

G+ znaczy Geek

Nazwę Google+ chętnie zamieniłbym na Geek+. Najnowsza usługa od Giganta z Mountain View zbiera społeczność geeków i chcąc czy nie chcąc nadal zachęca fascynatów do korzystania z tego portalu. Próżno tutaj szukać aktywnych znajomych ze szkoły, studiów czy “podwórka”. Google+ to mieszanka programistów, developerów, it-geeków i blogerów. To dlatego ten portal jest świetnym miejscem dla kogoś takiego jak ja i wy – miejscem, gdzie bycie maniakiem nowych technologii to bardziej zaleta, niż wada.