Czy Kowalski potrzebuje telefonu z Androidem i dlaczego nie

Od jakiegoś czasu smartfony stały się trendy – nieważne, czy potrzebujemy de facto ich możliwości, czy nie, warto takiego mieć. Mnie osobiście to cieszy, ponieważ wiele osób odkrywa piękno mobilnego internetu, który dotychczas był uważany za synonim luksusu. Smuci natomiast fakt, w jaki sposób klienci odkrywają owe piękno i budzi obawy o to, jak to się może skończyć.

Ano zazwyczaj wybierają telefony z Androidem. Dlaczego? Mam dwa typy. Po pierwsze – są one wszędzie reklamowane. Po drugie – cena. Smartfony napędzane zielonym robocikiem często oferują “dużo” za niewielkie pieniądze. Przez “dużo” mam na myśli super-hiper szybki procesor, miliard megapikseli w aparacie oraz Bóg wie, jak wielki ekran. Pan Tadek, idąc do swojego operatora, prawdopodobnie dostanie propozycję, aby kupił telefon z Androidem, zaś argumentami będzie wspomniane “dużo”. Co z tego, że urządzenie nie chodzi płynnie? Na papierze jest super.

Gdzieś tam w oddali, w cieniu robotowej masy, leżały sobie telefony z Windows Phone 7. Nikt się nimi specjalnie nie interesował, niby były w ofercie ale kto by je promował. Sytuacja zmieniła się, odkąd na rynku zawitały Nokie z serii Lumia, czy Windows Phone w końcu pociągnie do góry?

Wcześniej jednak chciałem powiedzieć, dlaczego piszę tu o mobilnych okienkach, skoro – podobno – jesteśmy skazani na Androida? Wielu moich znajomych, którzy zdecydowali się na telefon z systemem od Google, narzeka na niego. Dziwią się, że nie mogą zainstalować części aplikacji, niektórych gier (“przecież to ma procesor 1,4GHz, czemu nie mogę tego zainstalować?!”), ciągle czekają na aktualizacje do Ice Cream Sandwich czy też narzekają na sam system, który ma czasami ochotę podziałać dużo wolniej niż na co dzień. Słyszę też o problemach, że aplikacje nie mieszczą się w pamięci telefonu i trzeba je jakimiś sposobami przenosić na kartę pamięci – telefon dla przeciętnego śmiertelnika, hę? Szczytem mojego zdumienia było, kiedy wysłałem koledze zdjęcie MMSem. Następnego dnia pytam się go, czy je widział. W odpowiedzi usłyszałem, że nie, bo nie miał zapisanego mojego numeru, a taka wiadomość to mógł być wirus. Ręce mi opadły. Do tego dochodzi wieczne narzekanie na baterię, która mało kogo zadowala.

Tutaj właśnie wchodzi Windows Phone 7. Specyficzne wymagania systemowe sprawiły, że większość aplikacji z Marketplace możemy zainstalować na telefonach – są ograniczenia regionalne, bądź aplikacje pisane przez np. HTC da się zainstalować tylko na smartfonach HTC, ale to tyle. Zamknięty system eliminuje z kolei sprawę wirusów. Nie zapominajmy także o profitach. Pan Tadek, kupując dla siebie Nokię Lumię lub HTC z Windows Phone, dostanie darmową nawigację offline. Jeśli wybierze smartfon z WP7 dla żony, będzie ona mogła od razu wrzucać swoje zdjęcia na Fejsa bez instalowania żadnych dodatkowych aplikacji oraz korzystać z czatu w aplikacji odpowiedzialnej za smsy, która sama wybiera, czy osoba, do której chcemy napisać, siedzi właśnie przed komputerem, czy też należy wysłać standardowego smsa. Syn pana Tadka, zapalony gracz, doceni usługę Xbox Live! wbudowaną w jego nowym telefonie, zaś ojciec naszego bohatera zwróci uwagę na duże kafelki, intuicyjność oraz wygodną klawiaturę wirtualną. Całości dopełniają przeprowadzone niedawno badania przez PCMag, w których najwięszką satysfakcją wśród klientów cechował się właśnie Windows Phone 7, razem z iOS.

Ktoś zaraz powie, że lepiej kupić telefon z Androidem, bo są dostępne modele z dwurdzeniowymi procesorami. Nasuwa się z kolei pytanie, czy pan Tadek i jego rodzina muszą dopłacać do takich bajerów, skoro tego nie potrzebują? Windows Phone działa bardzo szybko i sprawnie nawet na napędzanej procesorem o taktowaniu 800 MHz Nokii Lumii 610. Spójrzcie tylko na strony promujące Windows Phone’y – na każdej z nich nacisk jest kładziony na łatwość obsługi, aspekt społecznościowy, czy aparat. Nigdy na wydajność procesora, ponieważ przeciętny użytkownik nie musi o nim nawet wiedzieć. Smartfon ma działać płynnie.

W kilka dni po zakupie telefonu z WP7, Kowalski przybiegnie do nas, aby pokazać nam magię chmury – w tym wypadku wbudowanego SkyDrive. “Patrz, robię zdjęcie i od razu mam je na swoim komputerze!” Potem zwróci nam uwagę na preinstalowanego mobilnego Office’a w pełni kompatybilnego z destktopową wersją. A że nie może zmienić launchera… Pan Tadek pewnikiem nie ma bladego pojęcia czym jest launcher, a i wątpię, aby taka funkcja była mu niezbędna do życia.

Dotychczas system nie zdobył popularności przez beznadziejny marketing Microsoftu. Całe szczęście do gry wkroczyła Nokia, dzięki temu telefony z Windows Phone stały się przystępniejsze cenowo. Dla przykładu Lumię 710 można kupić za 99 zł w abonamencie za około 60 zł, zaś na aukcjach można ją kupić za około 700 zł. Przypominam, że w przeciągu kilkunastu dni powinna się u nas pojawić recenzja tego modelu. Smartfony fińskiego producenta atakują nas także w wielu spotach reklamowych, zarówno w telewizji, internecie jak i na ulicach.

Czy w końcu Windows Phone zagości w polskich domach? Mam nadzieję, że tak.