Rewolucja za progiem. Za sprawą okularów od Google

Prezentacja Glass Project od Google to zapowiedź prawdziwej rewolucji w komunikacji i w technologii codziennego użytku. Szum medialny i zachwyty nad planami (nadzwyczaj prawdopodobnymi w realizacji) są uzasadnione – Google ma w ręku wszystkie atuty, by na niespotykaną skalę wprowadzić w życie idee rzeczywistości poszerzonej. Ale czy w gadżeciarskim zachwycie nie umyka nam jeszcze jedna rewolucja, która przy okazji się dokona?

Prezentacje wszelkich nowinek z zakresu małych technologii (telefony, komputery osobiste, tablety, etc.) zwykle śledziłem z przyjemnością. Oko czuło się usatysfakcjonowane, a umysł radował potęgą ludzkiej wyobraźni, która nagle zyskiwała materialny wyraz. Na kolejne ładne, funkcjonalne, zaawansowane urządzenia, które mogły wejść do mojej kieszeni, reagowałem zwykle wielkim „wow” z dodatkiem „też chcę coś takiego”. Tak było do momentu, gdy obejrzałem prezentację tego, co ma być efektem projektu Glass realizowanego pod skrzydłami Google. Oszołomienia nie zabrakło i tym razem. Tyle, że od samego początku prezentacji towarzyszył mi wyraźny niepokój. Pierwszy raz, odkąd pamiętam, pomyślałem sobie: to już może być krok za daleko.

Nie tylko gadżet

To będzie świetny gadżet – czytam w poszczególnych artykułach na blogach i serwisach technologicznych. Gadżet, zabawka, dodatek. Tylko, że umyka gdzieś nam fakt, że okulary od Google nie będą kolejnym ulepszonym smartfonem. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to dostaniemy do dyspozycji funkcjonalny, praktyczny w zastosowaniu i dopracowany dostęp do rzeczywistości poszerzonej (augmented reality, AR). W tej sytuacji esencja działania okularów polegać będzie na czymś innym, niż zaawansowanego telefonu czy tabletu. Telefon czy kolejna wariacja na temat iPada nie jest niczym więcej, niż terminalem dostępowym do sieci. Sieci, która pozostaje wciąż w dużej mierze odseparowanym ekosystemem, a kieszonkowe urządzenia są przejściem granicznym między realnym i konkretnym „tu i teraz”, a światem cyfrowym z jego sieciową globalną strukturą. Dopóki mamy telefon w ręce, a jego działanie (włączymy go/nie włączymy) zależy całkowicie od nas, granica zdaje się być wyraźna i w miarę bezpieczna.

Używanie urządzeń z kategorii okularów AR zmieni naszą relację wobec sieci oraz rzeczywistości. Skoro wzrok dostarcza mózgowi największą ilość bodźców, to wszelkie ingerencje w obszar postrzegania potencjalnie mają najsilniejszy wpływ na to, jak odbieramy świat. Wkładając okulary nie dostaniemy po prostu kolejnego wejścia w sieć. Tym razem to rzeczywistość (taka, jaką ją odbieramy) otrzyma cyfrową nakładkę, kolejną warstwę powiadomień/informacji funkcjonującą między okiem a przedmiotem. Co ważne: nieustanna obecność elementów interfejsu AR w polu widzenia prowadzić będzie do modyfikacji naszego odbioru świata. Podłączenie do Sieci (bo już raczej nie „sieci”) sprawi, że niekoniecznie będą to zmiany zależne od nas.

Sieć myśli zamiast nas?

To właśnie jest aspekt, który wywołuje mój niepokój. Otwiera się bowiem pole do manipulacji na skalę o jakiej do tej pory nie myśleliśmy – łatwej do przeprowadzenia i wkomponowanej w naturalne czynności wykonywane przez nas na co dzień. Przez to niezauważalnej i łatwo wnikającej w styl życia. Dotąd kontrolowanie przez obcych naszej rzeczywistości wymagało wysiłku i nakładu środków – ktoś musiał postarać się, by do nas dotrzeć. To wiązało się też często z wyłożeniem środków na materialne przekształcenia. Moment, w którym otaczające nas miejsca będziemy postrzegać poprzez filtry technologii (wyobrażam sobie, że idę sobie ulicą, a na ekranie okularów pojawiają się gwiazdki znaczące rekomendowane miejsca), będzie oznaczać odebranie nam części kontroli nad własnymi decyzjami. Manipulacja jednak nie będzie dotyczyć naszego otoczenia, ale czegoś znacznie bardziej groźnego. Samego patrzenia. Potencjalne modyfikacje zachodzić będą nie w przedmiocie, ale na linii obserwowany przedmiot-oko.

Ingerencja Sieci może być większa lub mniejsza, ale zawsze będzie oznaczała częściową utratę niezależności naszego postrzegania – brak ram ekranu może sprawiać, że zapomnimy z czasem, iż „podpowiedzi” są przed kogoś sterowane. Ingerencję w przestrzeń jestem w stanie przyjąć – to wielowiekowy standard wyrażający się chociażby w architekturze miast. Ale to, że Sieć będzie miała bezpośredni wpływ na to, jak patrzę, już budzi mój sprzeciw – wykrycie „zmian” nie będzie już tak łatwe. Fakt, że wszystko odbywać się będzie na obszarze szklanej płaszczyzny, a nie (jeszcze) bezpośrednio w mózgu jest tak naprawdę bez znaczenia. Pamiętacie sceny z filmu „Wall-E”, kiedy ludzie żeglujący w kosmosie spędzali całe życie na leżakach przed ekranami komputerów? Fakt, że ich świat był wyświetlany na ekranie, który mogą wyłączyć nie miał znaczenia. Wygodniej było go bowiem nie wyłączać.

Przyglądać się jeszcze uważniej

Do realizacji filmowych wizji jeszcze daleko (choć jest to dystans czasowy dający się określić), ale rozwój technologii i poziom jej implementacji w naszą codzienność już domaga się, by zwrócić na nią baczną uwagę. Mam jednak wrażenie, że mała technologia wciąż umyka nam jako poważne zagrożenie. Oczywiście pojawiają się głosy grzmiące o ingerencji w prywatność jednostki, ograniczeniu swobód, etc. Tyle, że dysputy rozbijają się wtedy na pytaniu w stylu: „czy warto chronić faceta wychodzącego od kochanki kosztem rozwoju niewątpliwie przydatnej usługi  Google StreetView?” albo też wykpiwania sieciowego ekshibicjonizmu użytkowników nałogowo korzystających z geolokalizacji w toalecie.  Sprowadzanie tematu do absurdu nie służy rzetelnemu badaniu problemu.

Możesz rzecz jasna Czytelniku zarzekać się, że Ty Google AR Glasses (czy jak to się tam będzie zwało) nie założysz. Wiem, że nie dasz się namówić na nieustanne bycie w Sieci. To dobrze. Ale Twój opór będzie bez znaczenia. Ty Świadomy Użytkowniku nie jesteś grupą docelową tego biznesu. Bo chyba nie łudzisz się, że społeczeństwo tak łatwo odrzuci rozwiązanie, które niesamowicie ułatwi mu życie? Czy mając pod ręką: łatwy, nieustanny kontakt z innymi, bycie na bieżąco z wiadomościami, nieustanną zabawę i grę, naukę i Bóg wie co jeszcze, społeczeństwo tak łatwo powie: „nie, dziękuję, ja wysiadam”? Zresztą wątpię czy w ogóle powinniśmy brać pod uwagę odmowę.

Więc bój się Świadomy Użytkowniku, bo najpewniej za niedługi czas, nawet jak nie będziesz miał okularów na nosie, to będzie je miało 99% ludzi wokół Ciebie. Będą Cię widzieć. A Ty będziesz (chcesz czy nie, to bez znaczenia) widziany w Sieci.

Czy moja obawa wobec kierunku rozwoju małej technologii jest uzasadniona? Nie wiem, w końcu druk, aparat fotograficzny czy telefon też nie od razu budziły wyłącznie entuzjastyczne reakcje. A postęp bez nich nie byłby możliwy. Może po prostu jestem już stary i wyczerpałem swój limit akceptowalności i przyswajalności nowinek.

[fot. Google]