Nowości technologiczne Apple i Google nie dla Polaków

W ostatnim czasie na rynku technologicznym działo się bardzo dużo. Na początku czerwca było WWDC, pokazano nowe MacBooki, a wśród nich wyczekiwany model Pro z Retiną, Mountain Lion OS X 10.8 oraz iOS 6. Kilkanaście dni później na swojej konferencji Google I/O 2012 firma z Mountain View pokazała najnowszy tablet Nexus 7 oraz kolejną wersję systemu Android, czyli Jelly Bean 4.1.

Na każdej z tych konferencji wprowadzono nowe rozwiązania, ale warto przyjrzeć się tym według większości najważniejszym: Siri, Google Voice Search oraz Google Now. Wszystkie trzy łączy parę elementów. Są to funkcje bardzo przydatne i bardzo zaawansowane technologicznie. Pokazują możliwości sprzętu, ale – przede wszystkim – możliwości programistów w ułatwianiu nam życia. Mają też jeszcze jedną rzecz wspólną: są bardzo ograniczone dla nas, Polaków. Owszem, zarówno Siri, jak i Voice Search możemy używać po angielsku, gdyż – przede wszystkim – wśród młodych ludzi, czyli najliczniejszej grupy używającej smartfonów, znajomość tego języka jest oczywista niemalże jak polskiego. Nie każdy ma jednak idealną wymowę i płynność oraz obycie z angielskim, dlatego niewielu decyduje się na korzystanie z tych funkcji. Kolejnym argumentem pokazującym, że Polska jest „sto lat za murzynami”, jest fakt, że nie tylko brak polskiego języka, ale też wielu funkcji dostępnych na przykład na terenie USA. Siri nie zaproponuje nam restauracji i nie poda dokładnych informacji o wybranym obiekcie, bo Polska jest ciągle mocno pomijana przy udoskonalaniu systemów informatycznych.

W tym momencie warto przejść do trzeciej wymienionej nowości, czyli Google Now. Pięknie to brzmi, że ten innowacyjny system jest w stanie po naszej historii przeglądania internetu, wpisach w kalendarzu i na przykład lokalizacji ostatnich kilku miejsc ustalić, że warto jeszcze zajechać przed pracą do sklepu bądź do innego lokalu usługowego. Wszystko wydaje się cudowne i też chciałbym, żeby mój telefon to potrafił. Niestety, jeszcze długo tego nie zrobi, bo zarówno sklep osiedlowy, jak i wiele innych firm nie pokażą się w Google Maps. Są po prostu pominięte. Dlatego, skąd Google, śledząc mnie, ma wiedzieć, że wolę ten sklep spożywczy od tamtego, skoro dla telefonu to tylko dwa zwykłe budynki na osiedlu, które odwiedzam raz na 2-3 dni. Całkiem inaczej wygląda to w Stanach, bo nawet zachód Europy nie jest tak wyróżniony przez informatyków, chociaż i tak jest lepiej niż u nas.

To bardzo smutne i, niestety, nie możemy liczyć na wiele. Jesteśmy niedużym i małoznaczącym krajem znajdującym się gdzieś na środku, między zacofanym wschodem, a rozwiniętym technologicznie zachodem. Póki co rozwój gospodarczy i zamożność społeczeństwa nie pozwalają nam na utworzenie wartościowego rynku zbytu dla nowych technologii. Jeszcze bardziej ich rozwój hamuje nasz trudny język ojczysty, który ogranicza możliwość pracy nad najnowszymi projektami. Nie możemy się już dłużej łudzić, że ułatwienie nam życia będzie się teraz opierało na funkcjach głosowych, lokalizacji i naszych preferencjach. Widać to, patrząc na ostatnie najważniejsze funkcje wprowadzane przez takie firmy jak Apple i Google. Pozostaje nam jedynie jak najszybciej emigrować za ocean i cieszyć się pełną funkcjonalnością naszych telefonów.