Sama idea wydaje się bardzo ciekawa: bierzesz szkielet, dopasowujesz wybrane przez Ciebie parametry i masz swój “idealny” smartfon. Wolisz jednak aparat o rozdzielczości 8 MP zamiast 5? No problem, wymień moduł. Potrzeba więcej RAM-u? Zastąp kolejny moduł mocniejszym. Całość przypomina zabawę klockami lub przywodzi na myśl dokładanie kości RAM albo nowych napędów do starego, stacjonarnego kompa, którego już dawno zastąpiłeś notebookiem, w którym nie wymieniasz nic. Czy nastaje właśnie era smartfonów upgrade’owalnych pod wzglądem hardware’u?
Motorola wierzy w to rozwiązanie, sugeruje nawet, że “modułem może być cokolwiek, począwszy od nowego procesora, poprzez wyświetlacz, klawiaturę, extra baterię, pulsoksymetr, czy nawet coś, czego nie potrafimy sobie jeszcze wyobrazić“. Całość wydaje się jednak nieco… nie tyle oryginalna, co abstrakcyjna i nierzeczywista. Rzekomo złącza utrzymujące moduły w endoszkielecie mają być solidne i wytrzymałe, ale obawiam się, że przypadkowy upadek smartfonu może spowodować np. wypięcie się procesora. No i mamy problem…
Z jednej strony Project Ara może okazać się na tyle innowacyjny, że pozwoli Motoroli wybić się na tle konkurencji, z drugiej zaś – może okazać się niespodziewanie deską do jej trumny. Zainteresowani mogą zarejestrować się jako “Skauci Ara” – najaktywniejsi członkowie społeczności otrzymają w przyszłości darmowy sprzęt od Motoroli, jak tylko projekt zostanie wdrożony na rynku.
Źródło: arstechnica