Historia pewnej piosenki

Nie należę do osób, które z niecierpliwością czekały na iTunes Store w Polsce. Podczas jednej z wizyt w Anglii kupiłem Gift Card do angielskiego sklepu z muzyką, aby móc się cieszyć jego zaletami – generalnie wydanie sumy 10 funtów zajęło mi kilka miesięcy. Jednak, odkąd mamy ten sklep w Polsce, korzystam z niego od czasu do czasu. Jak się okazuje, to może nie być tak dobrym rozwiązaniem.

Aby nakreślić całą historię, zacznę od tego, że po krótkiej zabawie z OS X Mountain Lion w wersji Developer Preview stwierdziłem, że jest na tyle stabilny, iż można z niego korzystać na co dzień. Jak to Apple ma w zwyczaju, każda kolejna wersja oprogramowania w wersji beta działa coraz gorzej, nie inaczej było z Górskim Lwem. Na kilka dni przed nastaniem kulminacyjnego momentu mojej przygody z 10.8 dokonałem w iTunes Store zakupu piosenki za, szaleńcze, 0,69 Euro. Spodobała mi się, więc dlaczego nie? Pech chciał, że jednym z problemów, które napotkałem podczas testowania nowego systemu operacyjnego, był problem z wykonanie kopii zapasowej, zarówno korzystając z Time Machine, jak i alternatywnych programów. Podpierając się zrobioną kilka dni wcześniej (czyli przed zakupem wyżej wymienionego utworu) kopią danych, przywróciłem na moim komputerze stabilnego Liona.

Wszystkie pliki ręcznie skopiowałem do poszczególnych katalogów. Uf, wszystko działa. Musiałem poświęcić chwilę na konfigurację niektórych ustawień, ale w większości było OK. Poza jednym, a dokładniej jedną – pechową piosenką kupioną w iTunes Store. Na domiar złego, z jakiegoś powodu nie „zrzuciłem” jej na mój telefon. Przepadła. Logika jednak podpowiada, że powinno dać się pobrać kupiony utwór. Przekopałem każdy zakątek programu – ani śladu po takiej funkcji dla piosenek. Gry, programy, książki? Proszę bardzo, ale nie muzykę. Pomaszerowałem więc po pomoc do Google. Odpowiednia fraza w polu wyszukiwania, Enter i tysiące różnych poradników. Uratowany! Klikam w losowy z linków, czytam każdy krok po kolei i nagle zdaję sobie sprawę, że robiłem dokładnie to samo. W czym leży problem? Problem leży w tym, że, aby pobrać ponownie piosenkę, musiałbym mieszkać w USA, albo chociaż posiadać amerykańskie konto w AppStore.

Po całej tej historii nasunęły mi się dwie refleksje. Po pierwsze, mimo pojawienia się u nas iTunes Store, ciągle jesteśmy traktowani jako „gorsi”, dostając ograniczony produkt. Niestety, sprawa nie tyczy się tylko tego sklepu, ale wielu usług Apple i nie tylko. Nie wiem czy doczekamy czasów, w których usługi będą prezentowane dostępne jako ogólnoświatowe. Po drugie: pamiętajcie o kopii zapasowej, naprawdę. Warto przeznaczyć te kilkaset złotych na dysk zewnętrzny, aby mieć chociaż podstawowe dane sklonowane. A co do samej piosenki, prawdopodobnie czeka mnie ponowny zakup, całe 0,69 Euro zniknie z mojego konta. A szkoda.