Pat i Mat atakują, czyli PRowe samobójstwo Antywebu

Są na świecie blogi, które istnieją z powodu wartościowego contentu. Są blogi, które istnieją dzięki rozgłosowi (nieważne czy pozytywnemu, czy przeciwnie). Są także blogi, które istnieją z niewiadomych przyczyn. W polskiej części Internetu mamy wszystkie trzy rodzaje. Jeden z takich polskich blogów, Antyweb, jest rzeczywiście popularny. Nie tylko wśród geeków i pasjonatów nowych technologii. Ale techniki, których używają, by przeniknąć do świadomości użytkowników są — jak się okazało — naprawdę prymitywne.

UWAGA! Wpis zawiera lokowanie ironii. Przed przyjęciem śmiertelnej powagi skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Pat i Mat. Dwóch sąsiadów, których pamięta większość z nas. Dzięki swojej popularności powstały maskotki wyglądające zupełnie jak bohaterowie czeskiej bajki. Nie lada gratka, więc wrzucenie zdjęcia takich zabawek na Facebooka może być miłym wspomnieniem przeszłości zarówno dla autora, jak i dla jego znajomych. I nie ma w tym nic dziwnego.

Redaktor Naczelny Antywebu najwyraźniej też pamięta tę bajkę. Na jego profilu na portalu Zuckerberga pojawiło się dzisiaj zdjęcie wspomnianych wcześniej maskotek. Super, zasługuje na lajka. Nie sposób jednak nie zauważyć, że Pat i Mat nie znajdują się centralnie w kadrze. Ponadto, nie są oni dostatecznie oświetleni. Za to treść emaila w tle widać bardzo wyraźnie. Aż zbyt wyraźnie.

Zanim skomentuję to, co się w nim znajduje, chciałbym umieścić poniżej tłumaczenie owej wiadomości. Oczywiście własne. Moje komentarze w nawiasach kwadratowych, pisane kursywą.

Drogi Nileyu,
Dziękuje za wczorajszą konferencję telefoniczną.
Muszę rozważyć twoją propozycję, na razie nie jestem gotowy, by dołączyć Antyweb do The Verge – to pewne.
Jak mówiłem, mamy w Polsce wyrobioną bardzo silną markę i ja belive [wydaje mi się, że chodzi o „believe” – wierzyć], że jest ona warta więcej niż zaoferowane pieniądze.
Wrócę do ciebie z decyzją o propozycji współpracy tak szybko, jak będzie do możliwe.
Greg [WTF?]

Zacytuję także swoją wiadomość napisaną na wewnętrznym forum IT Tech Bloga:

1. “re” w temacie jest napisane małą literą. Gmail by tak nie zrobił.
2. We “właściwym temacie” również nie ma wielkich liter, są za to podwójne spacje.
3. Nikt w temacie nie napisałby “propozycja współpracy od The Verge”, a już na pewno nie ktoś, kto pracuje w tak potężnym serwisie jak The Verge. Jeśli już, to samo “propozycja współpracy”.
————————————
4. Email wygląda jak z translatora. Tradycyjne nadużywanie “that” i również tradycyjny brak przecinków.
5. Kto tłumaczy swoje imię na inny język?!

Abstrahując od moich rozważań, Paweł Orzech zapytał na Twitterze Redaktora Zarządzającego The Verge, Nilaya Patela o to, czy ten email jest prawdziwy. Odpowiedź poniżej.

Co z tego wynika? Ano to, że Antyweb jest naprawdę żałosny. Piszę to z pełną świadomością swoich słów. Na nic usunięcie zdjęcia z Facebooka, na nic tłumaczenie, że to tylko trollowanie. Poszło w świat.

Jest taki stary dowcip:
Kilka dni po przyjęciu gospodarz zwraca się do gościa:
– Wiesz, chcę, żebyś się wyprowadził.
– Ale dlaczego?
– Zginęło nam 150 złotych.
– Chyba nie myślisz, że to ja?
– Nie, znalazło się, ale jednak niesmak pozostał.

Po tym ekscesie niesmak na pewno pozostanie na długo.