Usługa od giganta z Mountain View funkcjonuje już od ponad miesiąca i zyskała rzesze fanów. Google Plus zdobyło 20 milionów użytkowników w zaledwie dwa tygodnie od debiutu, wiele osób wróży mu świetlaną przyszłość, a są i tacy, którzy twierdzą, że pobije nie tyle Facebooka co Twittera, dla którego ma być konkurencją groźniejszą niż dla społecznościówki studenta Harvardu. Nic więc dziwnego, że “plusjedynki” – mające de facto wpływać także na wyniki wyszukiwania – stały się towarem, który można legalnie zakupić.
To musiało wydarzyć się prędzej czy później. Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, że kupno fanów na Facebooku to proceder dopuszczalny w wielu dużych firmach. Black Hat SEO (White Hat SEO ponoć nie istnieje i zamiast niego używa się Grey Hat SEO) w ofertach firm pozycjonujących strony korporacyjne czy sklepy wzbogaci się o jeszcze jeden element – kupno kliknięć w “+1” przy witrynie klienta. A to wszystko po to, aby e-sklep z bielizną był jeszcze wyżej w SERP-ie.
Pakiety “plusjedynek” kupić można w sklepach takich jak PlusSEM czy Google Plus Zone. W tym drugim 300 kliknięć w google’owy przycisk będzie Was kosztować 30$. Google nic nie wykryje, bowiem kliki będą dokonywane przez prawdziwych użytkowników usługi, z różnych adresów IP.
Niektórzy twierdzą, że świadczy to o upadku niedawno utworzonego serwisu Google’a. Mam nadzieję, że firma szybko zareaguje i postara się ukrócić jakoś ten proceder. Kupno fanów na Facebooku nikomu nie szkodzi (no dobrze… czasem szkodzi firmie fanów nabywającej) jednak wypozycjonowanie za pomocą SEO i “+1” groźnej firmy, która w naszych oczach stanie się zaufanym dostawcą np. medykamentów dla naszej lecznicy (patrząc przez pryzmat pozycji w wynikach wyszukiwania) może być wręcz groźne.