LimeWire: zamknięcie projektu, jego wskrzeszenie i ukrywanie się twórców edycji pirackiej

Niecały miesiąc temu amerykański sąd wydał werdykt w sprawie jednego z najpopularniejszych w USA programów P2P – korzystający z sieci Gnutella – LimeWire. Zrzeszenie RIAA, broniące praw wydawców utworów muzycznych wymusiło sądowne odcięcie “limonki” od globalnej sieci. Według orzeczenia sądu LimeWire “z premedytacją zachęcało do łamania praw autorskich”, swoją kampanię reklamową kierując także do użytkowników Napstera, znanych właśnie z łamania praw autorskich. Przez pewien czas klienta LimeWire nie można było pobrać, a na stronie głównej projektu wyświetlane było powiadomienie o zamknięciu usługi. Eksperci spodziewali się, że co trzeci użytkownik LimeWire będzie szukał alternatywnego rozwiązania…

Po niespełna dwóch tygodniach projekt LimeWire został wskrzeszony przez zespół programistów o nazwie Secret Dev Team, którzy za wszelką cenę chcieli utrzymać usługę przy życiu. 10 listopada na serwisach torrentowych pojawiła się nowa wersja oprogramowania nazwana LimeWire Pirate Edition (w wersji tylko na Windowsa), bazująca na wersji 5.6 beta programu, wydanej chwilę przed zamknięciem projektu. Szybko okazało się, że nowa wersja aplikacji jest lepsza od oryginału i że dostarcza płatnych funkcji zupełnie za darmo. Zabiegi RIAA mające na celu całkowite wyeliminowanie LimeWire okazały się nieskuteczne. Taki rozwój wydarzeń można było jednak przewidzieć. RIAA zresztą nawet nie zareagowało…

Jak dowiedzieliśmy się dzisiaj, producent oryginalnego wydania LimeWire jak i RIAA szukają osób odpowiedzialnych za stworzenie Pirate Edition. Organizacja RIAA swoje podejrzenia kieruje na Lime Company i zarzuca firmie, że w całym procederze macza palce. Zarzuty nie są bezpodstawne – przez cały czas trwania procesu firma Lime Company nie okazywała skruchy (wręcz przyznawała się do faktu, że ich program wykorzystywany jest w niecnych celach) – teraz jednak wyrzeka się podejrzeń.

Trudno będzie namierzyć autorów programu rozprowadzanego za pośrednictwem sieci BitTorrent – może się to okazać nie lada wyzwaniem. Jedynym podejrzanym jest jak na razie osoba o pseudonimie Meta Pirate, która to uruchomiła na pewien czas witrynę, z której można było pobrać LimeWire PE. Prawdopodobnie jest to jeden z pracowników Lime Company. Sam poszukiwany stwierdził, że ukrywa się za siedmioma serwerami proxy.

W przyszłym roku rozpocznie się także proces o rekompensatę dla wytwórni muzycznych z racji łamania praw autorskich przez program firmy Lime Company.

[ź] chip.pl, webhosting.pl, dobreprogramy.pl, torrentfreak.pl, komputerswiat.pl