Stojąc w miejscu cofamy się. Zawsze

Z Apple od zawsze można było brać przykład odnośnie wyglądu mobilnych aplikacji. Poziomem intuicyjności nadal plasują się w czołówce, jednak powoli zaczyna wychodzić na światło dzienne ich zacofanie pod względem integracji z sieciami społecznościowymi, co w dużym stopniu przekłada się na użyteczność. Obok Facebooka nie da się dzisiaj przejść obojętnie. Jego pół miliarda użytkowników kieruje całą swoją aktywność w jedno miejsce. Przeciętny Kowalski nie dba o to, czy dany serwis zaoferuje mu więcej opcji przy wstawianiu zdjęcia z wakacji, po prostu umieści je tam, gdzie dotrze z nim do znajomych. Dlaczego więc przeglądanie zasobów Facebooka miałoby się odbywać wyłącznie przez przeglądarkę?

Mobilne aplikacje do obsługi obrazów i wideo pisane są z przekonaniem, że będziemy ich używać podobnie, jak umieszczonego obok odtwarzacza muzyki. Jest to nad wyraz złudne myślenie. Mogę zagwarantować, że macie zdecydowanie więcej odtworzeń ulubionego kawałka niż sumy wyświetleń trzech najlepszych zdjęć z wakacji na dysku. Rzecz w tym, że do muzyki możemy wracać i za każdym razem te standardowe 3 minuty upłyną przyjemniej. Wspomnienia żyją w nas dłużej. Wątpię, żeby ktoś co drugi dzień uruchamiał sobie ot tak, dla relaksu pokaz slajdów zdjęć z dzieciństwa. Filmy i seriale można wrzucić do tego samego worka, co obrazy, z tym że tutaj zaczyna się walka z gigabajtami. Producenci natomiast nadal utwierdzają nas w przekonaniu, że dobrze jest mieć wszystko ze sobą, zawsze i wszędzie, jakoby to mobilne urządzenie miało służyć archiwizacji.

Trzeba jednak czymś zastąpić te dane. Dzisiaj sieci społecznościowe pękają w szwach od nowych zdjęć i komentarzy pod nimi. Po co więc rozdzielać aplikacje, jeżeli można je bezboleśnie połączyć, tak jak choćby dedykowanego klienta YouTube i odtwarzacz filmów, a z nutką Facebooka stałyby się o wiele chętniej uruchamiane. Zespół Palma od początku pracy nad webOS rozumiał, że sedno sprawy leży w integracji. Ich tabletowa aplikacja obsługująca zdjęcia tylko przypieczętowuje fakt, jak niewygodna może okazać się przeglądarka w niektórych zastosowaniach, sama pobierając albumy znajomych i komentarze pod nimi.

Apple lekcję z synchronizacji wzorowo odrobił wykorzystując iTunes, ale chęć zdominowania rynku społeczności zawsze była obecna. Po początkowej fascynacji Pingiem zrobiło się o nim dziwnie cicho, a i sam fakt, że nie spieszno mu poza Stany musi coś mówić o samej popularności tej usługi przedstawianej jako “Social networking for music”. Zeszłoroczna prezentacja pakietu iLife przyniosła jednak zwrot akcji i przychylne spojrzenie w stronę Zuckerberga za pomocą iPhoto, który otrzymał kompletną integrację z Facebookiem. Także i tutaj należałoby szukać kolejnych kroków względem fabrycznie instalowanych aplikacji w iOS.

Na początku dostaliśmy klienta maila, który potrafił obsłużyć kilka skrzynek pocztowych. Mamy synchronizujące się kalendarze, nawet w przypadku, kiedy to nasz znajomy dokonuje zmian w momencie, gdy mu go udostępniliśmy. Teraz przyszła pora na bardziej przyziemne sprawy.