Mysz bezprzedowodwa Esperanza EM101 zjada baterie na śniadanie

To jeden z tych wpisów, z których bić będzie “haterski” charakter (cóż za gra słów) – poznęcam się bowiem nad niedawno zakupioną przeze mnie myszą bezprzewodową Esperanza EM101 – a dokładniej nad jej niesamowitym łakomstwem, którego nie powstydziłby się znany wszystkim “dżemor-kid” na obrazku poniżej.

Konstrukcji myszy nie mam nic do zarzucenia. Model ten jest także stosunkowo tani (około 30-40zł). Niestety to, co jest jego ogromną wadą to niesamowita “bateriożerność”. Próbowałem z bateriami różnych firm i najdłużej wytrzymywały alkaliczne Eveready – do 5 dni. Zdecydowałem się na kupno czterech akumulatorków Kodaka – te wytrzymują niespełna dwa dni (a wczoraj włożona bateria padła 15 minut temu inspirując mnie do zrobienia tego wpisu). Akumulatorki GP, których używam w cyfrówce Lumix nie wytrzymują więcej niż trzy dni.

Bateriożerność tego stwora jest ogromna. Niestety nie posiadam do niego paragonu a więc nie mogę wymienić go na inny model aby ewentualnie sprawdzić, czy cały mankament to nie wada fabryczna. Zakładam jednak, że nie (kolega twierdzi, że jego myszka Microsoftu wytrzymuje prawie miesiąc na dwóch akumulatorach AA – różnica w jakości, cenie i ilości paluszków – w Esperanzie jeden AA – może dać więc takowy wynik). Wyprzedzając pytania z Waszej strony – myszka przechodzi automatycznie w stan wstrzymania po 15 minutach a na noc zostaje wyłączona.

Szczerze odradzam zakup taniej myszki bezprzewodowej (a jeśli Wasze tanie gryzonie spisują się doskonale to zachęcam do podawania modeli w komentarzach) a już na pewno Esperanzy EM101.