Popularna w Stanach Zjednoczonych platforma udostępniająca streaming materiałów telewizyjnych online wystawiła się na sprzedaż. Plotki o ewentualnym zakupie Hulu przez Yahoo pojawiały się już w 2009 roku, wraz z artykułami, w których autorzy starali się znaleźć odpowiedź na pytanie: Czy dla Yahoo byłoby to dobre posunięcie?
Na początek może garść danych, jako że Hulu wspiera jedynie rynek amerykański (spekuluje się, że swoją działalność firma będzie chciała rozszerzać na inne kraje), a więc u nas usługa nie jest specjalnie znana. Firma zatrudnia 300 pracowników i jest warta – według nieoficjalnych wycen – około 2 miliardy dolarów. Jej przychody w tym roku osiągnąć mają 500 milionów dolarów. Rok temu kwota ta była dwa razy mniejsza. Istniejący od 2007 roku portal pod przewodnictwem obecnego CEO, Jasona Kilara zrzesza około 22 miliony płatnych subskrybentów (Hulu jest darmowe jednak możliwy jest zakup abonamentu).
Plotki o przejęciu Hulu przez Yahoo pojawiły się dwa dni temu. Portale technologiczne podchwyciły wpis na Los Angeles Times’ie i rozpoczęły się wielkie spekulacje. Co ciekawe jeszcze tego dnia Hulu nie komentowało doniesień zaś zarząd Yahoo kategorycznie je dementował.
Jeśli przejęcie Hulu dojdzie do skutku (mówimy ciągle o ewentualnym kupnie przez Yahoo) to może okazać się to strzałem w dziesiątkę. Gdy Yahoo nabyło Flickr’a w 2005 roku komentatorzy twierdzili, że takiej usługi firma po prostu potrzebowała. Yahoo mogłoby wprowadzić nowy nabytek na giełdę, gdyż Hulu zrezygnowało z pierwszej oferty publicznej w grudniu ubiegłego roku.
Zakupem Hulu mogą być zainteresowane także takie firmy jak Google – byłoby to doskonałe uzupełnienie dla YouTube. Tym samym Google w garści trzymałoby pakiet wideo, gdyż o TV streamingach na YouTube coś cicho, prawda? Jeśli Yahoo ubiegnie Wujka G. to Hulu może stać się niemałym zagrożeniem dla YouTube – choć obydwie usługi znacznie się różnią, Yahoo może zechcieć pójść w kierunku hostingu filmów i tym samym wbić szpilkę w Google. Yahoolu? Brzmi nieco dziwnie.