Bluzy i kubki na Facebooku, czyli dlaczego nie wierzyć w tego typu akcje

Artykuł powstał przy współpracy z Mateuszem Ochmanem (prowadzi bloga Antyjasnet), któremu dziękuję za poświęcenie chwili czasu na analizę akcji na Facebooku

Dzisiaj dotarł do nas na Facebooku link promujący akcję mającą na celu rozdanie 300.000 bluz i tyleż samo kubków, koszulek i par butów osobom, które polubią fanpage akcji oraz zaproszą wszystkich znajomych do wydarzenia. Ludzie się nabierają – nie miejmy im za złe – w końcu niecodziennie dostajemy coś za darmo, tym bardziej bluzy i kubki sygnowane logo popularnego portalu społecznościowego. Dlaczego więc przestrzegamy przez lajkowaniem fanpage’a i dołączaniem do akcji? Bo to jawna ściema – dowody poniżej.

Koszty produkcji

Szybkie obliczenia i dowiadujemy się, że koszt produkcji 300.000 bluz to – w jednym z tańszych przypadków (20zł tania bluza + 5zł za nadruk) około 7,5 miliona złotych. Naprawdę wierzycie, że ktoś zechciał wyłożyć taką sumę pieniędzy aby patrzyć, jak ludzie cieszą się z darów?

Trafny komentarz

Znajomy wyjaśnił mi szybko, że rzekomo Facebook kasuje 8 złotych za jednego lajka. Głupszego wytłumaczenia nie słyszałem – Facebook zarabia przecież na reklamach, a nie na lajkach. Jeśli się mylę, to poproszę Zuckerberga o 10% prowizji od każdego fana naszego fanpage’a (dostalibyśmy około 2.500zł – podzielilibyśmy się z Wami :)). Do wymienionych powyżej 7 milionów dochodzi kolejne 300.000 kubeczków, powiedzmy 2zł za kubek i 10gr za nadruk (zapewne da się taniej), co daje ponad 600 tysięcy złotych. Ktoś ma gest.

Nie będzie Zachód pluł nam w twarz!

Wchodząc na stronę wydarzenia na Facebooku dowiadujemy się od organizatorów, że jest to polska odpowiedź na akcję z Wysp Brytyjskich i USA: “(…) to polska edycja wydarzenia, jakie miało ostatnio miejsce w Stanach oraz Wielkiej Brytanii.” Niestety twórcy nie podali linków do poprzednich akcji. Całe zamieszanie jest tak anonimowe jak funkcjonariusze GROM-u w programie UWAGA. Co ciekawe, mimo iż znajomi zarzucają mi to, że z Facebooka korzystam nawet podczas snu, o żadnej tego typu kampanii nie słyszałem i wygooglować informacji na ten temat nie potrafię. Trudno też znaleźć opis Tej Wielkiej Akcji, która miała miejsce za granicą, na stronie polskiego organizatora. Jak więc widać zastosowano bardzo zmyślny chwyt socjotechniczny – no bo skoro na zachodzie są takie akcje, to my – potomkowie Piastów – nie możemy być gorsi.

Co z wiarygodnością?

Skoro organizator wyłożył na produkcję tych bluz tyle kasy, że można by wyżywić za to pół Afryki, to dlaczego nie zainwestował w stronę internetową (o billboardach nie wspominam – pewnie politycy wszystkie zajęli na poczet swoich kampanii “informacyjnych”)? Biorąc przykład z – ostatnio głośnej – kampanii reklamowej korka do zwieracza w postaci medykamentów, organizatorzy powinni zadbać o odpowiednią promocję. Co prawda wiemy, że te kilka milionów chcą rozdać czysto charytatywnie, ale może warto poinformować kogoś o naszych zamiarach?

Oczywiście można zastanawiać się po co wydawać kasę na kampanię, ale taka stronka świadczyłaby przynajmniej na korzyść organizatorów – zwiększyłaby wiarygodność. Owszem, zdarzały się już akcje, gdzie rozdawano za “Bóg zapłać!” prezenty typu klikery, kubki i koszulki (pomińmy tutaj koszta przedsięwzięcia), ale zawsze wiadomo było kto za takowymi akcjami stał – a to producent dezodorantów, a to firma produkująca rogaliki. A jeśli nie było wiadomo (wcześniej wspomniane medykamenty), to większe miasta były tak oplakatowane, że przynajmniej wyglądało to na akcję społeczną.

Wisienka na torcie

No dobrze, ale co trzeba zrobić, żeby bluzę dostać? Tutaj dopiero zaczyna się robić ciekawie! Przede wszystkim musisz dołączyć do grupy na Facebooku. Później wziąć udział w wirtualnym wydarzeniu. Co do tego nie mam żadnych zastrzeżeń. Normalna “transakcja” – ty nas lubisz i się z nami trzymasz, my dajemy ci prezent. Następnie masz obowiązek zaspamować wszystkich swoich znajomych, rozsyłając im zaproszenia do akcji – znajomych, którzy nie robią nic innego tylko czekają na tego typu wiadomości, a kiedy już je otrzymają skaczą pod sufit wychwalając twoje miłosierdzie. W porządku – to też jeszcze jestem w stanie zrozumieć – nakręcamy interes.

A może kubek do tego?

Jazda bez trzymanki zaczyna się, kiedy po wykonaniu powyższych działań musisz napisać na tablicy, że bierzesz udział w przedsięwzięciu (jak gdyby poprzednie “questy” nie były tego potwierdzeniem), a następnie podać rozmiar bluzy, którą chciałbyś przywdziać. Wisienka na torcie: system – zdaniem organizatorów – automatycznie pobierze informacje z tego komentarza: będzie wiedział komu wysłać bluzę, na jaki adres i jaki rozmiar. Ja rozumiem, że panuje ogólnoświatowa potteromania, ale do tej pory wydawało mi się, że magia kwestii informatycznych nie dotyczy. A tutaj takie rozczarowanie: największe od czasu, kiedy dowiedziałem się, że święty Mikołaj istniał, owszem, ale kilkaset lat temu.

Naprawdę nie wiem co mam myśleć o ludziach, którzy się w to bawią (a są to zapewne ci sami, którzy chcieli nie tak dawno temu giftcardy do Empiku i App Store). Z jednej przecież strony wiem, że są ofiarami wrednej manipulacji, z drugiej zaś za swoją nieroztropność (że się tak ładnie eufemizmem zasłonię) trzeba ponosić konswekwencje. Konsekwencją niech będzie link do tej oszukańczej akcji na ich facebookowym profilu. To w sumie budujące, że “nieroztropni” sami się znakują – a jest ich już ponad 100.000 i liczba ta rośne średnio o 10.000 nowych uczestników na pół godziny.

[ź] zdj: spendcoupons.com