Michael Arrington odejdzie z TechCruncha? AOL nie daje za wygraną.

Choć można było spodziewać się tego, że na linii TechCrunch – AOL w końcu zagrzmi, nie przypuszczano chyba, że gigant zechce przemeblować całą redakcję jednego z większych serwisów piszących o nowych technologiach, internecie i startupach. Michael Arrington, założyciel TechCruncha stara się znaleźć rozwiązanie dla tej sytuacji, ale czy ma jeszcze cokolwiek do powiedzenia?

AOL nabył TechCrunch w październiku 2010 roku za około 30 milionów dolarów. Obie strony zapewniały, że serwis pozostanie niezależny i blogerzy dla niego piszący będą mogli tak jak dawniej wyrażać otwarcie swoje opinie – opinie, które nie były nigdy moderowane. Niestety po ogłoszeniu przez Michaela, że otwiera on własny fundusz inwestycyjny dla startupów (CrunchFund) AOL nie pozwolił mu na pełnienie roli redaktora naczelnego. Arrington wciąż mógł pisać na blogu, nie mógł mu jednak szefować. To wszystko z obawy przed tym, że jako właściciel funduszu CrunchFund będzie miał wpływ na kształt tekstów osób piszących dla TechCruncha.

Ten Pan – Michael Arrington – stara się dyktować warunki AOL’owi

Na miejsce Arringtona AOL chce przysłać tradycyjnego redaktora naczelnego. Jak dobrze wiemy AOL nie ma szczęścia w przejmowaniu firm. Gigant, utożsamiany niegdyś z internetem (u schyłku ubiegłego milenium) wykończył już zakupiony za 840 milionów dolarów serwis społecznościowy Bebo, który następnie sprzedał za 10 milionów dolarów. W 2008 roku Bebo miał więcej użytkowników niż Facebook (wtedy). Engadget należący do AOL także nie rusza się z miejsca, AOL wykańcza także platformę multiblogową Huffington Post, która stara się wrócić do czasów świetności po tym, jak na stanowisko szefa wróciła założycielka serwisu. Przykładów można by podać jeszcze kilka – na przykład nieudane wejście AOL do Polski. Jakim cudem TechCrunch zgodził się na przejęcie przez firmę, która siedzi jeszcze w epoce Web 1.0?

Sytuacja między TechCrunchem a AOL-em jest nieco kuriozalna. Arrington, który przypomnijmy nie szefuje już TechCrunchowi zaproponował dwa rozwiązania. AOL może potwierdzić redakcyjną niezależność TechCruncha i pozwolić na samostanowienie redakcji lub odsprzedać TechCruncha oryginalnym udziałowcom. Jeśli AOL nie przystanie na propozycje Arringtona, to Michael przestanie być częścią TechCruncha. Firma ma jeszcze trzecią opcję – olać Arringtona (przecież nie jest szefem!), gdyż obu stronom zależy jedynie na “wyjściu z twarzą” z tej sytuacji. Niekoniecznie oznacza to wybór tego, co najlepsze dla serwisu TechCrunch.

AOL chce, aby TechCrunch działał jako tradycyjna redakcja, co nie ma prawa się udać. Blogi i – jak ja to nazywam – multiblogi, mają według mnie to do siebie, że ich kwintesencja tkwi w nieznacznie moderowanych (lub w ogóle) tekstach, przedstawiających mocno subiektywne opinie piszących. Ustanowienie “redakcji z prawdziwego zdarzenia” w stosunku do TechCruncha spowoduje, że teksty prawdopodobnie stracą na subiektywizmie.

[ź] di.com.pl, vbeta.pl