Google Reader po liftingu – popularny czytnik stoi nadal w miejscu

Google poinformowało wczoraj na blogu, że zaczyna wdrażać nowy wygląd Czytnika RSS i już niedługo każdy z Was zauważy znaczące zmiany w wyglądzie jednej z flagowych usług giganta. Odświeżony czytnik wpisuje się w nowy styl Google, który jest już widoczny w GMailu – styl mający przypominać Google+. Domyślnie wszystkie usługi zmienią swój wizerunek. Google Reader potrzebował dużych, ogromnych zmian. Firma z Mountain View zbagatelizowała fakt, że z czytnika korzysta coraz mniej osób, które chętniej spoglądają w stronę produktów innych usługodawców bądź używają aplikacji mobilnych takich jak Reeder czy Feedly. Niestety nie możemy powiedzieć, że Google zaprezentowało odnowioną usługę; Reader jest jedynie po liftingu.

Prócz zmiany w kolorystyce i stylu, nawiązujących do Google+ usunięto także przestarzały przycisk “Udostępnij” pozwalający na dzielenie się feedami wewnątrz usługi. Teraz możemy dzielić się źródłami na Google+ bądź “plusjedynkować” wpisy w czytniku. Ciekawym pomysłem jest możliwość wysyłania linków do wpisów e-mailem z poziomu Readera – wystarczy jedno kliknięcie. Ale to i tak za mało…

Nie ma już opcji “udostępniania”. Zastąpiono ją “plusjedynkami”.

Beznadziejnie rozwiązano pewien element nowego układu (pomijam już fakt, że np. na Operze beta 12 czytnik się rozsypuje) – zostawiono masę miejsca u góry przez co nowości w danym kanale zostały zepchnięte w dół. Przedtem mieściło się więcej nowych wpisów na ekranie, teraz jest ich nieco mniej co będzie denerwować użytkowników mniejszych ekranów. Pomiędzy poszczególnymi zlepkami elementów zostawiono dość dużo miejsca, przez co całość wygląda mało profesjonalnie.

Możliwość wysłania wpisu mailem za pomocą jednego kliknięcia to ciekawe rozwiązanie.

Liczyliśmy na rewolucję, na przedstawienie innowacyjnego i mocno odświeżonego produktu. Wielu użytkowników liczyło na natywną integrację z Read It Later, Readability albo Instapaperem. Brakuje oczywiście dzielenia się feedami na Twitterze, o Facebooku nie wspominając (przecież to niemożliwe :)). Brakuje możliwości dostosowywania interfejsu do własnych upodobań, nie ma chociażby suwaków pozwalających na dopasowanie szerokości poszczególnych kolumn.

Odświeżony Google Reader wpisuje się w kanon innych usług Google.

W Google Readerze zastąpiono “wysłużony” już wygląd czymś świeższym. Szkoda tylko, że nie zadbano o dodatkowe funkcje, przez co Czytnik od Google nadal stoi w miejscu. Nowy Reader jest ładny, ale brakuje mu integracji z zewnętrznymi usługami. Nie zgodzę się z twierdzeniem Przemka Pająka, że Reader cofnął się w rozwoju – nie jest tak źle, ale mogłoby być o wiele lepiej.