Carrier IQ strzela sobie w stopę. Sytuacja staje się klarowna.

Amerykańska firma Carrier IQ wydała oficjalne, 19-stronicowe oświadczenie, w którym stara się sprostować opinie na temat jej działań. O Carrier IQ pisaliśmy dwa tygodnie temu. Wtedy także wyszło na jaw, że zbiera ona informacje o użytkownikach telefonów zarejestrowanych w amerykańskich sieciach. Sprawa przycichła, Carrier IQ wydało jakieś zagmatwane oświadczenia i dopiero kilkanaście godzin temu firma postanowiła rzucić na to co robi nieco światła – tym samym strzelając sobie w stopę. Media ponownie grzmią.

Carrier IQ sam w sobie nie odpowiada za zbieranie i prawdopodobnie unifikację danych ze smartfonów. Firma, która wie, że oglądasz filmy porno z mulatkami nazywa się “IQ Agent” i to ona stoi za szeregiem występków przeciwko użytkownikom telefonów z iOS czy Androidem. IQ Agent dla swoich klientów, czyli de facto operatorów telefonicznych “ściąga” z telefonów amerykanów wrażliwe dane raz dziennie.

IQ Agent zbiera adresy URL stron, na które wchodzą mobilni internauci. Firma nie ma dostępu do treści dostępnej na tych stronach, jednak sam URL wystarczy, aby badacze mogli określić preferencje większości użytkowników. “Nie chcę, by firma wiedziała, że moim hobby są różowe kucyki i zapasy w kisielu” – tak myśli większość amerykanów. Na szczęście tych danych nie da powiązać się z konkretnymi osobami, więc nie muszą się one obawiać wytykania palcem na ulicy. “A on ogląda galerie z Tajemnicy Brockeback Mountain…” – tych słów raczej nie usłyszą (no chyba, że pochwalą się po kilku głębszych). Dane są anonimizowane i jedynym faktem, który denerwuje jest to, że te dane jednak gdzieś są zbierane. Wbrew naszej woli. Czujemy się z naszym smartfonem powiązani pewną intymną więzią, nikt nie lubi, jak patrzy mu się przez ramię, a IQ Agent to właśnie robi.

Tylko od operatora zależy, jakie dane będą zbierane. W praktyce oznacza to, że operator może zażądać np. treści SMS-ów. Co więcej – uwaga! – Carrier IQ przyznaje, że podczas przesyłania danych zdarza się, że do IQ Agent trafiają także SMS-y. Tym samym firma strzela sobie w stopę, bo ogłasza wszem i wobec, że nie tylko może takowe SMSy przeglądać, ale “zdarza się”, że kilka się zawieruszy i trafi do laboratoriów. Raczej nie dowiedzą się, że masz kochankę na Florydzie – wiadomości są ponoć szyfrowane i niemożliwe do odczytania. To w takim razie po co one komu, skoro nie ma z nich pożytku? Amerykanie zapewne nauczą się teraz grypsować. :)

Carrier IQ odpiera zarzuty, jakoby miał być “keyloggerem zaszytym pod softem” choć na prośbę operatora może takich danych także dostarczyć (strzał w drugą stopę). Gdy firma nie zakończyła jeszcze opatrywać poprzednich dwóch postrzałów na jaw wychodzi, że FBI otrzymuje od niej dane, które mogą przydać się w śledztwie. Co jednak, gdy osoba nie jest winna, a jedynie podejrzana i przegląda się jej korespondencję, miejsca pobytu i tak dalej? Mnie by się to nie spodobało, oj nie…

Carrier IQ nagrabił sobie nie tylko u użytkowników. Do firmy dobiera się już amerykańska “Federalna Komisja Handlu” i inne amerykańskie instytucje oraz lokalne rządy europejskie. Władze regionu Bawarii wszczęły śledztwo mające wyjaśnić okoliczności pojawienia się softu od Carrier IQ na iPhone’ach. Internauci wszystkie brudy potrafią wyciągnąć – w tej kwestii są bezlitośni. Sprawie Carrier IQ się to przysłuży.

[ź] techcrunch.com, engadget.com, webpronews.com