Słów kilka o aktualizacjach Androida

Google ma talent do tworzenia software’u, który przenika do naszej codzienności. Zaczęli od swojej autorskiej wyszukiwarki, przez co inne serwisy tego typu praktycznie nie istnieją. Wielkie portale próbują swoich sił w tej dziedzinie, jednak ich pozycja jest skrajnie marginalna. Później gigant z Mountain View zabrał się za rozwój swojego serwisu pocztowego. Google dotarł ze swoim produktem do ogromnej większości internautów. Kilkanaście miesięcy temu, rynek telekomunikacyjny został całkowicie zrewolucjonizowany przez Androida. Jednak ta pozycja w portfolio amerykańskiego giganta stwarza coraz więcej kłopotów…

Czym od zawsze zachwycało Google? Szybkością udostępniania nowych rozwiązań, od zawsze, wszystkie ich serwisy przodowały w różnego typu innowacjach. Dotychczas implementacja nowych funkcji do internetowych produktów firmy z Mountain View była dziecinnie prosta. Omijano szerokim łukiem zewnętrzne firmy i użytkownik nie miał wiele do powiedzenia. Wraz z udostępnieniem open-source’owego Androida sytuacja ta radykalnie się zmieniła. Google zaczęło tracić jeden ze swoich największych atutów – niezależność.

Pierwotnie, Google planowało podpisać umowę z producentem, który produkowałby słuchawki dedykowane specjalnie dla Androida. Jednak sukces pierwszych telefonów z tym systemem wymusił zmianę tego planu. Wszystko zaczęło się oczywiście w USA, gdzie operatorzy zauważyli ogromny potencjał w systemie sygnowanym logiem zielonego robota. Bardzo wpływowe lobby, na czele z Verizonem, zaczęło naciskać na Google. Wtedy włodarze internetowego giganta przychylili się do nalegań firm i tak rozpoczęła się ekspansja Androida.

Niestety już po kilku miesiącach, kiedy Google zaprezentowało Androida w wersji 1,6 (Donut) i zapowiedziało odsłony oznaczone numerkiem 2.x., użytkownicy zaczęli mieć pierwsze problemy z aktualizacjami do aktualnej wersji systemu. Producenci i operatorzy bardzo opieszale podchodzą do przygotowywania software’u dla swoich modeli. Powyższą sytuacje pogorszyło też wprowadzenie nakładek UI przez różnych producentów. I tuż przed prezentacją Androida w wersji 2.0 w Sieci, mogliśmy przeczytać pełno artykułów wieszczących koniec Androida, z powodu fragmentacji. Faktycznie, obawy okazały się słuszne. Wiele użytkowników nie otrzymało możliwości aktualizacji swojego telefonu do najnowszej wersji.

Kilka miesięcy po prezentacji 2.0, Google chciało zrobić wszystko aby opanować fatalnie wyglądająca sytuacje z fragmentacją i brakiem aktualizacji dla starszych telefonów. Największym producentom i operatorom zaproponowano tzw. “Update Alliance”. W ramach tego porozumienia, zobowiązali się oni do regularnego udostępniania najnowszych wersji Androida dla użytkowników. W teorii wszystko prezentuje się świetnie, w praktyce nic się nie zmieniło. I tak mamy dzisiaj robocika oznaczonego numerkiem 4.0 (Ice Cream Sandwich), który został zaprezentowany już kilka miesięcy temu i nadal korzysta z niego jedynie marny procent posiadaczy telefonów z Androidem.

Jak widać na powyższym wykresie, użytkownicy 4.0 to zdecydowanie mniejszość. Zapewne jest to spowodowane prozaicznym faktem – tylko jeden telefon, brandowany logiem Google, działa oficjalnie na “lodowej kanapce”. Mowa oczywiście o najnowszym modelu z serii Nexus. Wydaje mi się, że każdy potencjalny użytkownik Androida powinien wiedzieć, że jego telefon najprawdopodobniej nie ma wielkich szans na częste aktualizacje.

Na koniec chciałbym nawiązać do filozofii Apple, które posiada jedynie jeden model w swojej ofercie. Przeciętnie iPhone ma dwa lata wsparcia aktualizacyjnego, 3GS’y dalej otrzymują najnowsze wersje iOS. W podobnym czasie HTC zaprezentowało model Hero. Jestem przekonany, że nawet magicy z XDA nie potrafiliby zmusić Ice Sandwicha do płynnego działania na tym telefonie. Czyżby wsparcie software’owe telefonów większości telefonów z Androidem kończyło się wraz z otwarciem pudełka?

Źródło: Slashgear.com