Rapidshare będzie musiało sprawdzać każdy wgrywany plik!

Jakiś czas temu organizacja GEMA oraz dwa wydawnictwa De Gruyter i Campus wytoczyły przeciwko, jednemu z najpopularniejszych portali hostingowych, Rapidshare proces. Sprawa zdążyła trochę przycichnąć, lecz teraz powróciła ze zdwojoną siłą, gdyż dowiadujemy się o wyroku, który bynajmniej nie jest korzystny dla tego popularnego dostawcy usług hostingowych.

Niemiecki sąd wywnioskował, że Rapidshare zbyt mało pracuje nad ochroną praw autorskich i orzekł, że “za karę”  ma on sprawdzać po kolei każdy plik dodawany przez każdego użytkownika. Nawet Premium użytkownika. Są to dosyć radykalne osądy, gdyż sąd chyba się nie zastanowił, że coś takiego będzie niezwykle trudne do wykonania, jeśli w ogóle nie do wykonania. W każdej minucie do przysłowiowej chmury Rapidshare’a jest dodawane setki, jak nie tysiące plików i skontrolowanie każdego z nich pod kątem łamania praw autorskich będzie dla serwisu nie lada wyzwaniem.

Rapidshare już wcześniej próbował trochę zacisnąć pasa piratom, zmniejszając prędkość pobierania pików dla standardowego, szarego użytkownika. Jak pewnie się domyślacie, zagranie to nie osiągnęło zamierzonych efektów.

Przedstawiciele tej szwajcarskiej spółki nadal oczekują na pisemne uzasadnienie, ogłoszonego przez hamburski sąd, wyroku. Właściwie pewne jest to, że będą oni odwoływać się od tej kontrowersyjnej decyzji sądu, co jest raczej zrozumiałe. Na swoją obronę mogą postawić jeden ważny argument: w lutym Europejski Trybunał Sprawiedliwości ogłosił, że aktywne filtrowanie treści wrzucanych przez użytkowników naskakuje na ich prywatność. Jest to wystarczająco mocny argument do obrony. Rapidshare, do boju!