Twitterowa kłódka – ochrona czy ostateczność?

Użytkownicy mediów społecznościowych zawsze będą dzielić się na tych, którzy za wszelką cenę będą starać się zadbać o swoją prywatność oraz udostępniane dane i tych, którym to nawet nie przejdzie przez myśl. Jest wiele powodów, aby rozważyć stosowanie dostępnych zabezpieczeń. Na Twitterze najbardziej rozbudowanym zabezpieczeniem jest możliwość zamknięcia swojego konta „na kłódkę”. Czy powinniśmy z niej korzystać? Wszystko zależy od tego, w jakim celu założyliśmy swoje konto na Twitterze.

Co zmienia założenie kłódki na swój profil? Przede wszystkim od tej chwili Twoje wpisy będą widoczne tylko dla tych osób, które Cię śledzą. Każdy kolejny chętny followers musi wpierw wysłać prośbę o zaakceptowanie. Brzmi ciekawie i bezpiecznie, ale, niestety, kłódka ma ważne wady, z którymi trzeba się liczyć:

1) Trudne początki – niełatwo jest rozpocząć korzystanie z Twittera, mając od samego początku zamknięte konto. Jeżeli nasz profil rzeczywiście będzie miał charakter bardzo prywatny, nie ma w tym niczego złego. Niestety, jednak mając ochotę wykorzystywać swoje konto w celu nawiązywania dyskusji, kontaktów lub w celach zawodowych – kłódka nie pomoże nam w ich realizacji. Nie wtedy, gdy od samego początku postanowimy zamknąć się na szerszą społeczność.

2) Udostępnianie tweetów tylko akceptowanym followersom powoduje, że nie możemy sami dołączyć do żadnej publicznej dyskusji, dopóki każda z biorących w niej udział osób nie zacznie nas śledzić. OK, w praktyce możemy, ale oznacza to pisanie tweetów w próżnię (przynajmniej część z dyskutujących nie będzie miała możliwości ich przeczytać). Jest to sporym utrudnieniem, zważywszy na fakt, że większość twitterowych znajomości nawiązuje się właśnie poprzez włączanie się w dyskusje.

3) Kolejną wadą kłódki jest także odbieranie swoim followersom możliwości bezpośredniego retweetowania (przesyłania dalej) Twoich wpisów. Jest to ważne z punktu widzenia osób, które przy pomocy Twittera zamierzają dzielić się treścią z jak najszerszą społecznością.

4) Użytkownicy Twittera ostrożnie podchodzą do osób, które zamykają swoje profile. Przeważnie przychodzi im do głowy jeden z dwóch wniosków: 1.”Widocznie ta osoba nie chce dzielić się wpisami z obcymi, tak więc nie powinienem być nachalny.” oraz 2. “Dlaczego miałbym/miałabym prosić się o możliwość czytania czyichś tweetów?”. Nikt nie lubi tego uczucia, gdy nasze zaproszenie/prośba wisi w powietrzu przez długi czas bez odpowiedzi. Dlatego też każdy stara się unikać niepewnych sytuacji.

Wymieniłam główne wady, które przez rok korzystania z zamkniętego profilu najbardziej rzuciły mi się w oczy. Jednak w niektórych sytuacjach czasami wręcz nie jesteśmy w stanie pozwolić sobie na trzymanie otwartego konta. Dla niektórych kłódka to wybór, dla innych, niestety, wręcz konieczność. Oto sytuacje, w których wzmocniona ochrona naszego konta da nam większy komfort korzystania z Twittera:

1) Dociekliwy pracodawca. W momencie, gdy prowadzimy imienne konto, często musimy powstrzymywać się z napisaniem prawdy dotyczącej sytuacji w swoim miejscu pracy. Nie chcemy przecież, aby nasz pracodawca dowiedział się, co o nim myślimy. Tym bardziej też wolimy uniknąć wszelkich oskarżeń o zdradzanie informacji dotyczących danej firmy. W tym przypadku najlepiej niczego na ten temat nie pisać na imiennych kontach. Ewentualnie można wybrać opcję z zamknięciem swojego profilu i udostępnianiem treści tylko pewnym znajomym.

2) Stalking. W momencie, gdy do naszej osoby uparcie przyczepi się inny nachalny użytkownik Twittera, musimy przy każdym wpisie uważać, aby nie dostarczać mu kolejnych informacji o nas samych. Jednak takie ciągłe zastanawianie się nad tym, co możemy wpisać, a czego nie, jest bardzo niekomfortowe. Wygodniej wtedy wybrać zamknięcie swojego profilu dla uniknięcia niemiłych sytuacji. Niestety, stalking na Twitterze to plaga, która może dotknąć każdego użytkownika. Czasami wystarczy odmienne zdanie w jednej dyskusji, by później stalker za każdym razem w dobitny sposób próbował nas przekonywać o swojej słuszności. Często odbywa się to już na granicy prawa.

3) Prowadzenie osobistego konta, otwartego tylko dla ludzi, których rzeczywiście poznaliśmy. W Polsce Twitter wciąż ma niewielu użytkowników. Przeciętny internauta odnajdzie tam ok. 10 realnych znajomych, z których może dwie osoby będą regularnie aktualizować swoje wpisy. Mimo dobrych chęci, o ile chcemy korzystać z Twittera, będziemy musieli otworzyć się też na innych użytkowników tego portalu.

4) Trzymanie ręki na pulsie. Dzięki kłódce nie dotyczy nas problem przyczepiających się botów lub kont reklamowych. Przeważnie są one nieszkodliwe, ale nie każdy z nas może chcieć dzielić się swoimi przemyśleniami ze sztucznymi kontami czy działami marketingu konkretnych firm. Możemy także stale kontrolować, kto ma dostęp do naszych tweetów. Jeżeli profil wysyłający do nas prośbę wyda nam się w jakiś sposób podejrzany/dziwny/niewygodny/nieżyczliwy etc., nie musimy dawać mu dostępu do swoich treści.

Opinii dotyczących twitterowych kłódek będzie tyle, ile samych użytkowników portalu. Najlepszym rozwiązaniem jest przetestowanie tego zabezpieczenia w praktyce. Po roku ukrywania swoich treści, właśnie ze względu na stalking, zdecydowałam się otworzyć swoje konto. Aktualnie wygodniej korzysta mi się z Twittera, ponieważ zależy mi na dalszym rozprzestrzenianiu się udostępnianych przeze mnie treści. Posiadam jednak wśród znajomych wielu, którym zamykanie konta odpowiada, dając komfort korzystania z jego możliwości. Warto jednak pamiętać o tym, że zabezpieczenia dostępne na Twitterze są wciąż ograniczone w porównaniu z innymi portalami i nie dają nam takiej ochrony, jakiej możemy potrzebować.