Linux bardziej dla ludzi dzięki Steamowi?

Linux ma różne oblicza, z jednej strony napędza zdecydowaną większość superkomputerów, pozwala działać bankomatom i terminalom płatniczym, dominując przy tym rynek smartfonów, z drugiej natomiast do niedawna ciężko było wyłonić jedną kluczową dystrybucję, którą mógłbym polecić znajomemu.

Mark Shuttleworth w pierwszej lini powinien się kojarzyć z kosmosem. Zasłynął jako pierwszy południowoafrykański astronauta i drugi na świecie kosmiczny turysta. Jednakże, stąpając twardo po ziemi, nie trudno potknąć się o jego nazwisko w zarządzie Canonical. Fundacji, która w głównej mierze wspiera finansowo rozwój Ubuntu – dystrybucji Linuxa, o której najwięcej w mediach, a która stara się zaspokoić potrzeby użytkownika, niekoniecznie geeka. Jednym z rezultatów tych działań jest środowisko graficzne Unity. Swoje korzenie zapuściło w wersji dla netbooków, a dzisiaj odpowiada za podstawowy interfejs użytkownika w Ubuntu 12.04.

Dlaczego o tym wspominam? Mianowicie, Valve kilka dni temu umieściło pierwszy wpis na blogu poświęconemu aplikacji Steam dla Linuxa. Plotki o tej ekspansji krążyły od dobrych kilku lat, szczególnie nasiliły się po debiucie na OS X. Pamiętam siebie, jak pracując jeszcze pod Ubuntu, z wypiekami na twarzy czytałem o kolejnych przeciekach. Nie dotrwałem dobrych czasów. Unity nie przypadło mi do gustu i nie potrafiłem bezczynnie siedzieć w momencie, gdy kolejne aktualizacje aplikacji są nie do uruchomienia, nawet mimo posiadania systemu w wersji 10.04 LTS, z długoterminowym wsparciem. W tym roku transformowałem swojego peceta w pełnoprawnego hackintosha. Nadal szerokim łukiem omijam systemowe uaktualnienia, jednak nikt tutaj nie traktuje mnie drugorzędnie. Z powodzeniem kupuję aplikacje. Nawet dałem się namówić na Magic Mouse, a w międzyczasie obserwuję rynek i gotowy jestem na przenosiny, gdy ktoś zaprezentuje coś lepszego.

Wracając do Valve i Linuxa. Debiut Steama odbędzie się na Ubuntu. Użytkownicy otrzymają identyczne narzędzie, z jakim mogli mieć do czynienia na Windowsie czy Maku. Na pierwszy ogień pójdzie silnik Source i Left 4 Dead 2. Całość ma wykorzystywać OpenGL i w praniu wyjdzie, jak to faktycznie jest ze sterownikami, i czy Nvidii rzeczywiście należy się środkowy palec od Linusa.

Brzmi obiecująco, zwłaszcza że Source napędza nie tylko L4D, ale kilka innych tytułów, na czele z darmowym Team Fortress 2, który idealnie sprawdza się w roli niedzielnego przerywnika. Stawiam, że dodatkowo już na starcie pojawią się pozycje w stylu World of Goo czy Plants vs Zombies, wypromowane na akacjach Humble Indie Bundle, a posiadające obecnie wesję dla Linuxa. To przecież kolejna szansa dla mniejszych deweloperów, aby dotrzeć do nowej grupy użytkowników.

Od klienta Steam nie oczekiwałbym wiele, już teraz nie jest to nic więcej jak przeglądarka www, która sprawdza się w swojej roli. Steam to marka, do której powoli przekonują się największe studia. Cyfrowa dystrybucja staje się faktem. Za muzyką i aplikacjami przychodzi czas na rozrywkę. Valve wciągnęło Maka w świat gier, jeżeli tak samo poczyni z Ubuntu, Mark Shuttleworth będzie o niebo bliżej realizacji swojej wizji Linuxa dla ludzi. Problem w tym, że nikt nie wspomina o konkretnych terminach…