Od dłuższego czasu, staram się zastąpić zwykły zeszyt komputerem. Nieważne czy to będzie laptop, czy tablet czy nawet smartfon lub odtwarzacz muzyczny, ważne, żeby potrafił to, co zwykły zeszyt i więcej. W każdym testowanym rozwiązaniu odnajdywałem jakieś problemy, w każdym, poza tym, które niedawno skompletowałem.
Zacznijmy od tego, po co mi to. Czy zwykłe zeszyty są passé? Czy to chęć pochwalenia się sprzętem, a może potrzeba sprawdzania Twittera na lekcji? Żadne z tych. Chodzi o to, że i tak muszę nosić ze sobą laptopa lub tablet na co dzień, do tego w torbie lądują zeszyty. Wszystko to składa się na niemałą wagę, która potem może skutkować wadą postawy. Tak więc chodzi o zdrowie. Dodatkowym plusem notowania na komputerze jest możliwość udostępniania notatek, a także urozmaicania ich w prosty sposób, dzięki czemu mogą być bardziej zrozumiałe. Nie można również zapomnieć o dostępie do Internetu – klik i sprawdzam coś na Wikipedii, klik, liczę coś w Wolframie. Bardzo przydatne.
Teoretycznie, najlepszym urządzeniem w tym celu powinien być laptop. Głównie ze względu na fizyczną klawiaturę, która pozwala pisać naprawdę szybko. Do tego dochodzi niesamowita liczba programów do notatek, w tym świetny Evernote oraz synchronizacja plików przez Dropbox. Problem zaczyna się, gdy trzeba coś narysować – no ciężko jest to zrobić na touchpadzie. Warto też zauważyć, że nie każdy komputer pociągnie 7 godzin ciągłej pracy.
To może tablet? Można na nim wygodnie przeglądać PDFy, internet, momentalnie się budzi i usypia, trzyma na baterii bez problemu 10 godzin. Jest znacznie lżejszy od nawet ultrabooka oraz smuklejszy i, też bardzo ważne, często tańszy. No i można na nim rysować, dzięki ekranowi dotykowemu. Niestety, precyzja rysowania palcem pozostawia wiele do życzenia, podobnie jak fakt, że takie rysunki zajmują bardzo dużo miejsca. Problem nie do rozwiązania? Skądże!
Tutaj do gry wchodzi stylus, a dokładnie Wacom Bamboo Stylus. Jest niewiele niższy od normalnego długopisu, jednak grubość i waga, moim zdaniem, są idealne. Piórko leży w dłoni pewnie, a dzięki fakturze materiału, z którego zostało wykonane nie wyślizguje się. Wada jest chyba tylko jedna – końcówka, jak to w rysikach do ekranów pojemnościowych, jest dosyć gruba i należy się do tego przyzwyczaić. Jednak po krótkim treningu, pisanie jest samą przyjemnością.
Ale sam stylus to nie wszystko: potrzebna jest jeszcze odpowiednia aplikacja do notowania. Po długich poszukiwaniach znalazłem dwie (najlepsza darmowa i najlepsza płatna), które postaram się szybko opisać. Pierwsza to darmowy Wacom Bamboo Paper. Jest to program wydany przez Wacoma, do dyspozycji mamy jeden zeszyt z nielimitowaną liczbą kartek. Pisać możemy długopisem o 3 grubościach i 9 kolorach do wyboru, dostępny jest również zakreślacz (również – 3 grubości i 9 kolorów). Nasze notatki możemy urozmaicać o zdjęcia z dysku iPada, bądź zrobione aparatem. Co ciekawe, jeżeli podczas pisania oprzemy dłoń o ekran, Bamboo Paper będzie dalej podążał za stylusem, nie zwracając najmniejszej uwagi na rękę.
Noteshelf, czyli program z którego korzystam na co dzień, oferuje dużo więcej, jednak jest płatny. Jeżeli chodzi o narzędzia, to możemy pisać piórem, długopisem bądź kredką, każdy w jednym z nieograniczonej palety kolorów i 20 grubości, do tego dochodzi 10 zakreślaczy. W notatkach możemy zawrzeć zdjęcie, tekst pisany, emotikony (w formie pieczątki). Każdy fragment naszego dzieła możemy wyciąć, skopiować czy przetransformować. Warto też wspomnieć o różnych rodzajach papieru, po którym piszemy (od czystego, przez kratkę i linie, pięciolinie, arkusze spotkań, a na własnych projektach użytkownika kończąc – łącznie ponad 20 opcji oraz wiele więcej w sklepie). Oczywiście, Noteshelf pozwala na utworzenie wielu zeszytów oraz nie zwraca uwagi na dłoń opartą o ekran. Wszystko to składa się na cenę – 5,99 $. Jeżeli dużo notujecie – warto.
Tak też udało znaleźć mi się ładną alternatywę dla zeszytu, która rozwiązuje większość moich problemów. iPad (chociaż zastanawiam się, czy model mini nie byłby lepszy w tym celu) + Bamboo Stylus + Noteshelf. Ideałem to nie jest, ale zdecydowanie najbliżej mu do tego.
Jest jeszcze jedna opcja, mianowicie kupno Samsunga Galaxy Note 10.1. Nie testowałem go, dlatego wstrzymuję się ze swoją opinią, jednak po krótkich zabawach z tym sprzętem nie wiem, czy jest on wart swojej ceny.