Rosjanie stworzyli organ rządowy o nazwie Roskomnadzor, który ma za zadanie w najbliższym czasie stworzyć czarną listę, zgodnie z którą filtrowana będzie sieć. Każdy z rosyjskich providerów internetowych będzie musiał obowiązkowo blokować strony, które pojawią się na owej liście, natomiast autor strony będzie mieć 24 godziny na usunięcie strony z sieci. Biorąc pod uwagę oficjalny cel blokowania stron – czarna lista wydaje się być narzędziem słusznym, chroniącym m.in. dzieci przed kontaktem z pedofilami oraz trafieniem na strony z dziecięcą pornografią, co może wywołać trwały uraz w psychice młodego Rosjanina.
Nowe prawo pozwala jednak korzystać z tzw. opcji Deep Packet Inspection, dzięki której dostawcy internetowi mają możliwość kontrolowania i zaglądania do pakietów danych, które wysyłamy w cyberprzestrzeń. Oznacza to możliwość cenzurowania praktycznie czegokolwiek, co zamierzamy udostępnić w Internecie. A to już – zdaniem opozycji, a także organizacji Privacy International – stanowczo za daleko idąca kontrola…
Wydawać by się mogło, że w XXI wieku, kiedy to wszyscy przywykliśmy nie tylko do demokracji i swobody wyrażania myśli, ale też do e-demokracji – egzystowania w cyberprzestrzeni, w której każdy może wyrażać swoje zdanie, nawet jeśli jest ono dokuczliwe wobec władzy lub osób publicznych. Tymczasem, patrząc na rozprzestrzeniającą się w różnych państwach ideę kontroli Internetu, a także na nasze polskie przypadki walki z internetową wolnością słowa – jak choćby pamiętane przez wszystkich aresztowanie Roberta Frycza, twórcy strony AntyKomor.pl czy też proces blogera z Mosiny, który w sieci krytykował poczynania pani burmistrz – można dojść do wniosku, że z tą naszą wolnością coraz gorzej…
Ciekawe, co jeszcze nas czeka w tym roku. Bo – jak dotąd – rok 2012 coraz bardziej zasługuje na miano “Roku cenzury Internetu na świecie”. Chyba, że najgorsze dopiero przed nami… ;)