Przez bardzo długi czas Biedronka wzbraniała się przed wprowadzeniem możliwości płacenia kartą. Doprowadziło to do sytuacji, że często idąc na zakupy do Biedronki najpierw odwiedzam stojący nieopodal bankomat. To doprowadza do dwóch strat: z mojej strony – tracę czas, bo nadrabiam drogi i chłodno kalkuluję, ile jestem w stanie wydać. Ze strony sklepu – do straty finansowej, bo w ten sposób mimo, że widzę ciekawą promocję, nie skorzystam z niej, bo muszę się zmieścić przykładowo w 50zł, które właśnie wypłaciłem.
Nagle – dość nieoczekiwanie moim zdaniem – Biedronka zdecydowała się na system płacenia za pomocą telefonu: iKasa. Całej akcji towarzyszy spot, przygotowany głównie z myślą o osobach, które posiadają smartfony, ale ledwie potrafią z nich dzwonić (i być może smsować):
http://youtu.be/jBSb9XDGHjA
Tym samym dochodzimy do problemu, który zawarty jest w tytule tego wpisu: Biedronko, stoisz w rozkroku! Cały czas jesteś “daleko w tyle”, bo płatność kartą to chyba podstawa w XXI wieku, w cywilizowanym państwie (a za takowe chcemy uchodzić, nieprawdaż?), ale drugą nogą jesteś krok do przodu (a właściwie pół kroku – bo druga noga wciąż z tyłu), oferując płatności za pomocą telefonu. Coś, o czym inne markety nie myślą, nie zamierzają myśleć, albo właśnie zaczęły, widząc Twój ruch.
Paranoja. Moim zdaniem, zdecydowanie więcej ugrałaby “Biedronka”, wprowadzając płatności mobilne oraz za pomocą kart równocześnie, albo w krótkich odstępach czasu. Płatności mobilne są niewątpliwie przyszłością, szkoda więc, że nie wykorzystano ich w tym przypadku do przegonienia konkurencji i wyznaczenia nowych standardów, a jedynie pójścia w innym, dziwnym kierunku. Ot, to trochę tak, jakby podczas Tour de France kilku kolarzy dokonało ucieczki, a jeden z tych pozostających za nimi nagle zdecydował się jechać w bok, nieprzewidywaną trasą.
Szerokiej drogi, Biedronko. I pamiętaj, że stojąc w rozkroku łatwo sobie coś zrobić…