Recenzja komiksu Injustice. Bogowie pośród nas. Rok czwarty
Injustice. Bogowie pośród nas. Rok czwarty to bezpośrednia kontynuacja historii przedstawionej w trzech poprzednich albumach, czyli tak naprawdę kilkudziesięciu zeszytów. W tym wydaniu znalazło się 12 zeszytów, które trzymają wysoki poziom zarówno akcji, jak i narracji. Rysunki są oczywiście na najwyższym poziomie, kolejne sceny nie tylko trzymają w napięciu, ale też przykuwają uwagę czytelnika i to do tego stopnia, że tak jak nie przepadam za tego typu klasycznymi historiami z superbohaterami w roli głównej, tak czytając ten szczególny album trudno było mi się od niego oderwać.
Czytaj też: Recenzja Odrodzenie. Czy tak wygląda idealne sci-fi?
Ba, w rzeczywistości lektura Injustice. Bogowie pośród nas. Rok czwarty była dla mnie wielkim powrotem do tego świata i choć szczerze przyznam, że wcześniejszych albumów nie czytałem, to zupełnie nie popsuło mi zabawy. Umówmy się – historię w każdym tego typu albumie można skrócić do kilkunastu, góra kilkudziesięciu punktów, więc nawet mimo nie bycia na bieżąco, szybko połapałem się “co i jak” i nawet zorientowałem się, co tak naprawdę nie gra między Supermanem i Batmanem.
Czytaj też: Recenzja Wiedźmin Ronin. To azjatycki twist z „Geraltem” w roli głównej
Był dla mnie jednocześnie pełen zaskoczeń, bo moje zaznajomienie z Supermanem skończyło się mniej więcej przed zaangażowaniem go w sprawy kosmitów i bogów, a tu proszę – w Injustice. Bogowie pośród nas. Rok czwarty pojawiło się ich więcej niż kiedykolwiek oczekiwałem. Wszystko to składa się na kawał dobrej lektury, którą pochłonąłem w niespełna trzy godziny, dlatego tak naprawdę już teraz nie mogę doczekać się kontynuacji tego albumu.