Test kontrolera QRD Spark N5

Szukasz nowego kontrolera do około 200 złotych i chcesz możliwie najbardziej wszechstronny model? W takim razie QRD Spark N5 może być wyborem wręcz idealnym… a przynajmniej na papierze.
Test kontrolera QRD Spark N5

Początek przygody z QRD Spark N5

Najlepszego pierwszego wrażenia QRD Spark N5 ewidentnie nie robi. Ba, firma QRD zapakowała swój kontroler Spark N5 w pudełko, które ma w sobie ten dziwny “marketowy feeling”, ale na szczęście wewnątrz sprzęt jest dobrze zabezpieczony, a wyposażenie obejmuje dosyć bogaty zestaw. W grę wchodzi 100-cm przewód USB-A do USB-C w gumowej osłonce, specjalny chwytak do smartfona, którego możecie zamontować na tyle kontrolera oraz instrukcję obsługi w języku chińskim i angielskim.

W dotyku sam kontroler nie sprawia tak świetnego wrażenia, jak np. pady zeszłej i obecnej generacji konsol. Gładki, matowy plastik jest praktycznie wszędzie, a na gumowe wyłożenia nie macie co liczyć, więc pod tym kątem Spark N5 jest wręcz sprzętem spartańskim. Z drugiej jednak strony, czuć od niego “DualShockowy charakter” (jest bardzo podobny do pada konsoli PlayStation 4), w dłoniach leży świetnie (mierzy 162 x 103 x 65 mm) i rąk wcale nie męczy, dzięki niskiej, bo 221-gramowej wadze. 

Układ przycisków jest zresztą również przeniesiony praktycznie 1:1 z DualShocka 4 z tym wyjątkiem, że QRD postarał się o dodatkowy przycisk Turbo między gałkami i pod grillem głośnika oraz dwa przyciski łopatkowe z myślą o dowolnie ustawianych makrach na spodzie. Te ostatnie są zresztą jedynym elementem Spark N5, który to najbardziej odróżnia propozycję QRD od innych kontrolerów na rynku, jeśli idzie o zestaw przycisków. Fani podświetlenia będą jednak zachwyceni, bo w tym kontrolerze znalazło się w aż 10 miejscach, z czego te pod głównymi przyciskami mogą rozświetlić się na 9 różnych kolorów w trybie oddychania, podczas gdy pozostałe diody są nie do wyłączenia i pełnią funkcję informowania o trybie (Dinput/Xinput).

W instrukcji obsługi znajdziemy wszystkie informacje na temat tego, jak pada możemy dostosować, co jest o tyle cenne, że producent nie zapewnia żadnego oprogramowania w tym celu. Wszystkie opcje sprowadzają się do kombinacji z udziałem przycisku Turbo i umożliwiają dostosowanie natężenia wibracji w ramach 4 trybów, szybkości odświeżania oraz trybu full auto lub semi-auto dla poszczególnych przycisków. Wisienką na torcie jest wspomniane programowanie łopatkowych przycisków na spodzie kontrolera, co również przebiega w formie zwyczajnej kombinacji.

QRD Spark N5 pozwala grać w trybie przewodowym i bezprzewodowym, do którego to wykorzystuje 1200-mAh akumulator o wytrzymałości rzędu 8-10 godzin, którego naładujecie w około trzy godziny. Co jeszcze warto o nim wiedzieć? Przede wszystkim to, że jego gałki wykorzystują efekt Halla (magnetyzm) do wykrywania pozycji, więc mamy tutaj pewną innowację. 

Wrażenia z gry i podsumowanie

Testując Spark N5 wyzwanie miałem proste – wrócić do Elden Ringa po półrocznej przerwie i raz jeszcze stawić czoła największym wyzwaniom. Efekt? Nie będę owijał w bawełnę – jestem raczej przeciętnym użytkownikiem padów, bo wybieram je wyłącznie do grania w produkcje From Software i bijatyki, więc aż tak wymagający nie jestem, dlatego mogę powiedzieć tylko jedno – granie w Elden Ringa na Spark N5 jest czystą przyjemnością. Nie znalazłem wprawdzie zastosowania dla dodatkowych przycisków, ale każdy wie, jak to z takimi grami jest – podczas zabawy mimowolnie naciskamy kontroler dłońmi tak mocno, że jego obudowa może zwyczajnie dać za wygraną. 

Dlatego też, jako że Spark N5 kosztuje około 200 złotych (z kodem WITT10 kupicie go o 10% taniej), wydaje się to dobrym wyborem dla kogoś mniej wymagającego, kto nie zwróci uwagi na nieco płytko działające przyciski LB i RB, bardzo “plastikowy feeling”, a doceni skopiowany format DualShocka 4, niską cenę, świetny akumulator oraz uchwyt dla smartfona.