Superbohaterskie komiksy są dla dzieci? Marvel Knights Spider-Man T.1 wyprowadzi cię z błędu

Marvel Knights Spider-Man T.1 to jeden z tych komiksów, które mogą przekonać nawet największych “komiksowych oportunistów”, że nawet przy superbohaterskich tworach, nie jest to wcale dziecinna zabawa.
Superbohaterskie komiksy są dla dzieci? Marvel Knights Spider-Man T.1 wyprowadzi cię z błędu

Marvel Knights Spider-Man T.1 przedstawia superbohatera jako kogoś, w kogo można uwierzyć

Nie wiem, jak wy, ale od dziecka byłem zwolennikiem książek, a nie droższych komiksów, których stosunek ceny do ilości zabawy zawsze wypadał bardzo blado. Wychowany w dobie telewizji i Internetu, postrzegałem komiksy jako artefakty przeszłości i nieco infantylne twory, łączące wady seriali oraz książek, ale dorosłe życie i brak czasu na oddawanie się lekturze, wzięło mnie z zaskoczenia. Tak oto książki wylądowały u mnie w sferze audiobooków, a komiksy weszły w miejsce książek jako dzieła, które wymagają znacznie mniej uwagi i czasu do zapoznania się z całością. Od tego momentu odkryłem całą masę ciekawych komiksów i historii, a Marvel Knights Spider-Man T.1 dołączył do jednych z najlepszych o superbohaterach. Przynajmniej w moim rankingu.

Czytaj też: Szpiegowska intryga na najwyższym poziomie. Recenzja komiksu “Zimowy Żołnierz”

Z komiksami superbohaterskimi zawsze miałem jeden problem – były w moich oczach zbyt dziecinne, przez co trudno było w opowiadane przez nie historie. Tyczyło się to zwłaszcza Spider-Mana, który w Marvel Knights Spider-Man T.1 pokazuje bardziej swoje ludzkie oblicze i problemy, wiążące się z podwójnym życiem. Koniec ze światem, w którym tylko złoczyńcy są problemem. Spider-Man musi też mierzyć się z wyzwaniami związanymi z “normalnym życiem” i to właśnie najbardziej kupiło mnie w świetnie wydanym Marvel Knights Spider-Man T.1, który obejmuje 18 zeszytów publikowanych w latach 2004-2006. Czy warto po niego sięgnąć? Jeszcze jak i to nie tylko przez świetną historię, ale też oprawę wizualną fenomenalnych rysowników, którym udało się tchnąć w grafiki pewną ponadczasowość, bo w większości zeszytów nie dostrzegłem znaku czasu.