Dron podwodny, którym można sterować z innego kontynentu. XV-Excalibur zmieni oblicze zwiadu

Królewska Marynarka Wojenna pochwaliła niedawno się nowym nabytkiem. XV-Excalibur to bezzałogowa łódź podwodna, która może zupełnie zmienić oblicze podwodnych operacji wojskowych. Jednostka ma już za sobą pierwsze testy.
XV-Excalibur podczas nadania nazwy w bazie w Davenport.

XV-Excalibur podczas nadania nazwy w bazie w Davenport. Źródło: Royal Navy

Historia Excalibura sięga programu Cetus, realizowanego przez firmę MSubs z Plymouth. Jednostkę zwodowano po raz pierwszy 28 lutego 2025 roku/ Uroczyste nadanie nazwy XV-Excalibur odbyło się 15 maja w dokach bazy HMNB Devonport. Oczywiście szczegóły nowego nabytku floty Królewskiej Marynarki Wojenne pozostają ściśle strzeżone. Już teraz wiadomo, że to ważny krok w rozwoju autonomicznych technologii podwodnych, także przeznaczonej do zastosowań taktycznych.

XV-Excalibur to kolos, jednak jego transport jest łatwy

Bezzałogowiec został przydzielony do nowo utworzonego Dywizjonu Eksperymentalnego Królewskiej Marynarki Wojennej. Będzie współpracował z okrętem doświadczalnym XV-Patrick Blackett, tworząc unikalną w skali światowej grupę testową (przynajmniej według informacji dostępnych publicznie).

Czytaj też: Sonar do lamusa. Te Drony są dokładniejsze, szybsze i… trochę przypominają delfiny

Gdy mowa o dronach, zwykle na myśl przychodzą nam niewielkie urządzenia latające. XV-Excalibur to autonomiczna łódź podwodna z zupełnie innej kategorii wagowej. Mierzy 12 metrów długości przy 2,1 metra wysokości i szerokości. Jego wyporność oscyluje między 17 a 19 ton. Praktycznym atutem jest możliwość transportu ładunku XV-Excalibur w standardowym kontenerze ISO o długości 40 stóp (około 12 metrów). To rozwiązanie znacząco ułatwia przemieszczanie łodzi oraz systemu sterowania do miejsca przeprowadzania operacji.

XV-Excalibur jest wyjątkowy także dlatego, że to prototyp. Wyposażenie floty w kolejne egzemplarze takich podwodnych dronów będzie zależeć od powodzenia testów i integracji z istniejącymi systemami floty Królewskiej Marynarki Wojennej. Na razie wyniki są obiecujące.

XV-Excalibur podczas wynurzenia. Źródło: Royal Navy

XV-Excalibur ma znaczenie nie tylko dla Wielkiej Brytanii

Głównym zadaniem okrętu będzie testowanie nowych rozwiązań technologicznych, które pomogą Królewskiej Marynarce Wojennej zdobyć przewagę taktyczną. Przez najbliższe dwa lata zaplanowano szeroki zakres prób morskich. Mają one pomóc w zrozumieniu, jak takie systemy współdziałają z tradycyjnymi okrętami załogowymi. Chodzi tu między innymi o systemy obserwacyjne, technologie utrudniające wykrywanie jednostek w różnych warunkach oraz możliwości przewożenia specjalistycznych ładunków bez wykrycia przez inne jednostki zwiadowcze.

Przy czym te możliwości są kluczowe nie tylko w razie konfliktu zbrojnego na morzach. Obecnie wysoko na liście priorytetów jest ochrona wrażliwej infrastruktury morskiej, a więc instalacji energetycznych, rurociągów paliwowych i telekomunikacyjnych. Ostatnie dwa lata przyniosły kilka incydentów tego typu, w tym na Bałtyku. Autonomiczne systemy zwiadowcze mogą stać się więc kluczowym elementem bezpieczeństwa.

W lipcu 2025 roku przeprowadzono niezwykły eksperyment podczas ćwiczeń o nazwie Talisman Sabre. Operowano Excaliburem z centrum dowodzenia w Australii, oddalonego o 16 tysięcy kilometrów od właściwego miejsca przeprowadzania operacji. Test zakończył się powodzeniem, co pokazuje potencjał jednostki. Międzykontynentalne sterowanie to nie lada osiągnięcie, które może dać ogromną przewagę taktyczną.

Widok z peryskopu XV-Excalibur. Źródło: Royal Navy

Projekt wpisuje się w działania traktatu AUKUS Filar II, obejmującego współpracę technologiczną Wielkiej Brytanii, Australii i USA. Warto dodać, że kraje te współpracują także w zakresie wywiadu i globalnego nadzoru w celu walki z terroryzmem. Tu jednak współpraca technologiczna Wielkiej Brytanii, Australii i USA ma pomóc Australii w budowie własnych okrętów podwodnych.

Czytaj też: Drony z żaglami ruszą w morze. Tak Australia dba o bezpieczeństwo

W kontekście napięć w regionie Indo-Pacyfiku takie rozwiązania mogą wpłynąć na regionalną równowagę sił. To może mieć konsekwencje także dla NATO – sojusz zyskuje w ten sposób dobrze wyposażonego sojusznika na południowej półkuli.

Szersze zastosowanie tego typu zdalnie sterowanych łodzi podwodnych będzie zależeć od tego, jak bezzałogowe systemy podwodne zintegrują się z istniejącą flotą. Eksperci zwracają uwagę, że prawdziwym wyzwaniem będzie stworzenie efektywnej współpracy między autonomicznymi jednostkami a tradycyjnymi okrętami. To dopiero okaże się kluczem do zmiany charakteru działań podwodnych.