Kagi to alternatywa dla Google bez reklam i śledzenia. Za to warto zapłacić

Czy zastanawiałeś się ostatnio, dlaczego wyniki wyszukiwania w Google coraz częściej przypominają treści sponsorowane niż prawdziwe odpowiedzi na Twoje pytania? Współczesne wyszukiwarki zdają się zmierzać w kierunku, który wielu użytkowników uważa za niepokojący – zamiast kierować do wartościowych stron, wolą zatrzymywać nas na własnych platformach. Ten trend nie wynika bynajmniej z troski o doświadczenie użytkownika, ale z chęci maksymalizacji zysków z reklam. Na tym tle pojawia się interesująca alternatywa – Kagi, płatna wyszukiwarka oparta na modelu subskrypcyjnym.
Kagi to alternatywa dla Google bez reklam i śledzenia. Za to warto zapłacić

To rozwiązanie, które deklaruje powrót do korzeni internetowego wyszukiwania, skupiając się na jakości wyników zamiast na monetyzacji danych użytkowników.

Kagi proponuje trzy poziomy subskrypcji dla użytkowników indywidualnych. Najtańsza opcja to 5 dolarów miesięcznie (około 18 zł) i pozwala na 300 wyszukiwań. Dla bardziej wymagających dostępny jest plan Professional za 10 dolarów (około 36 zł) oraz Ultimate za 25 dolarów (około 91 zł), który oferuje nieograniczone zapytania i dostęp do zaawansowanych modeli AI. Co ciekawe, twórcy szacują, że przeciętny użytkownik wykonuje około 100 wyszukiwań miesięcznie, co sprawia, że nawet podstawowy pakiet może wystarczyć większości osób.

Firma wprowadza też dość nietypową politykę – zwraca pełną opłatę za miesiąc, w którym użytkownik nie wykonał żadnych zapytań. To dość odważny ruch, który świadczy o pewności co do wartości oferowanej usługi.

Główną zaletą Kagi jest całkowity brak reklam oraz możliwość personalizacji wyników poprzez podnoszenie lub obniżanie rankingu konkretnych domen. Platforma oferuje też specjalne funkcje jak Lenses, przydatne choćby dla programistów czy naukowców. Asystent AI działa tu na nieco innych zasadach niż w Google – nie narzuca automatycznych podsumowań, ale jest dostępny na żądanie, oferując przy tym dostęp do ponad 30 modeli językowych od różnych dostawców.

Według deklaracji twórców, modele AI korzystające z danych Kagi mogą działać nawet o 80% lepiej niż w przypadku innych wyszukiwarek, co ma wynikać z wyższej jakości indeksowanych treści. To możliwe dzięki wykorzystaniu własnych, niezależnych indeksów, co odróżnia tę usługę od rozwiązań takich jak DuckDuckGo, które częściowo polegają na wynikach z Bing.

Firma stanowczo deklaruje, że nie sprzedaje danych użytkowników ani nie śledzi ich aktywności. Model biznesowy oparty wyłącznie na subskrypcjach teoretycznie eliminuje konflikt interesów charakterystyczny dla platform finansowanych reklamami. Dla porównania, DuckDuckGo ma ponad 100 milionów użytkowników i utrzymuje się z kontekstowych reklam oraz płatnej usługi Privacy Pro.

Z własnych testów wynika, że Kagi rzeczywiście oferuje wyraźnie czystsze wyniki niż współczesny Google, przypominając nieco dawny standard wyszukiwarek. Sprawdza się znakomicie przy zapytaniach faktograficznych, choć ma pewne ograniczenia w przypadku wyszukiwań lokalnych – to zrozumiałe, biorąc pod uwagę mniejszą bazę danych w porównaniu z technologicznymi gigantami.

Kagi rozwija też własną przeglądarkę Orion dla macOS i iOS, z planami ekspansji na Windows, Linux i Android. W ramach dodatkowych benefitów użytkownicy otrzymują dostęp do narzędzi takich jak translator obsługujący 244 języki czy uniwersalny summarizer.

Czytaj też: Microsoft przedstawia Mu, czyli kompaktowy model AI, który pomoże Ci w personalizacji

Pojawienie się płatnych alternatyw jak Kagi czy Perplexity sugeruje rosnącą frustrację użytkowników jakością darmowych wyszukiwarek. Model subskrypcyjny może okazać się koniecznym krokiem w kierunku przywrócenia wysokiej jakości wyszukiwania, gdzie użytkownik znów staje się klientem, a nie produktem. Choć sceptycznie podchodzę do płacenia za coś, co przez lata było darmowe, może to być cena worth poniesienia za odzyskanie prywatności i jakości wyników.