Doom na ładowarce? Jak modder ożywił kultową grę na nietypowym sprzęcie 

Czasami najciekawsze projekty technologiczne rodzą się tam, gdzie nikt się ich nie spodziewa. Wystarczy odrobina kreatywności i determinacji, aby zupełnie zwyczajne urządzenie zmieniło się w coś niezwykłego. Tak właśnie stało się ze stacją ładowania Anker Prime, która niespodziewanie stała się platformą do retro gamingowych eksperymentów. Aaron Christophel, znany modder, postanowił sprawdzić, czy klasyczny Doom z 1993 roku da się uruchomić na stacji ładowania. Efekt? Kultowa strzelanina działa na urządzeniu, które pierwotnie służyło wyłącznie do uzupełniania energii w smartfonach i innych gadżetach. To kolejny dowód na to, że społeczność modderska nie zna granic jeśli chodzi o adaptowanie gier na nietypowe platformy. 
Doom na ładowarce? Jak modder ożywił kultową grę na nietypowym sprzęcie 

Doom wszędzie gdzie się da 

Stacja Anker Prime dysponuje wyświetlaczem o przekątnej 2,26 cala i rozdzielczości 480 x 200 pikseli, co brzmi skromnie, ale okazuje się wystarczające dla retro rozgrywki. Wewnątrz urządzenia pracuje System-on-Chip Synwit SWM34S o częstotliwości 150 MHz, wspierany przez 8 MB pamięci SDRAM i 16 MB zewnętrznej pamięci flash. Te parametry mogą wydawać się śmiesznie niskie według dzisiejszych standardów, ale są mocniejsze niż niektóre systemy, na których działał oryginalny Doom. Mikrokontroler oparty na architekturze ARMv8-M wymagał specjalnej adaptacji silnika gry, ale ostatecznie poradził sobie z tym zadaniem. 

Czytaj też: Projektant Microsoftu po godzinach wskrzesza HoloLens. Puścił wodze fantazji 

Christophel wykorzystał dostępny na zewnątrz urządzenia nagłówek debugowania, aby przeprogramować chip i zainstalować zmodyfikowaną wersję Dooma. Cały proces wymagał zaawansowanej wiedzy z programowania niskopoziomowego i inżynierii wstecznej, co pokazuje, że nie był to projekt dla początkujących. Największym wyzwaniem okazało się stworzenie funkcjonalnego systemu sterowania za pomocą pojedynczego klikanego enkodera.

Obrotowe pokrętło, które normalnie służy do nawigacji po menu stacji ładowania, zostało przekształcone w kontroler do gry. Mechanika sterowania jest zaskakująco intuicyjna, ponieważ obrót pokrętła odpowiada za obracanie postaci, kliknięcie służy do strzelania lub otwierania drzwi, a kombinacja kliknięcia z obrotem pozwala na ruch do przodu lub do tyłu. To teraz jeszcze Speedrun. 

Czytaj też: Polski startup z laserami femtosekundowymi zdobywa światowe rynki 

Ten system ma oczywiście swoje ograniczenia. Precyzyjne celowanie czy szybkie manewry są znacznie trudniejsze niż przy tradycyjnych kontrolerach. Mimo to gra pozostaje grywalna i oferuje pełne doświadczenie, choć w nieco zwolnionym tempie. To ciekawe, jak ludzka pomysłowość pozwala obejść nawet tak fundamentalne ograniczenia. Następny w kolejce projekt Christophela wpisuje się w długoletnią tradycję modderów polegającą na uruchamianiu Dooma na jak najbardziej nietypowych urządzeniach.  

Przez lata grę uruchamiano na kalkulatorach, lodówkach, bankomatach, a nawet testach ciążowych. Ta fascynacja wynika z kilku czynników – Doom ma stosunkowo niskie wymagania sprzętowe jak na swoją epokę, a jego kod źródłowy został udostępniony publicznie w 1997 roku, co umożliwiło modderom portowanie gry na praktycznie każdą platformę dysponującą minimalną mocą obliczeniową i wyświetlaczem. 

Czytaj też: Kolejna firma przejechała się na AI, teraz prosi pracowników o powrót 

Christophel szczegółowo udokumentował swój projekt na kanale YouTube, dzieląc się wiedzą techniczną z społecznością. Takie inicjatywy nie tylko dostarczają rozrywki, ale także rozwijają umiejętności programowania niskopoziomowego i inżynierii wstecznej wśród entuzjastów technologii. Stacja ładowania Anker Prime prawdopodobnie nigdy nie stanie się popularną platformą gamingową, ale projekt pokazuje, jak kreatywność i determinacja mogą przekształcić nawet najbardziej prozaiczne urządzenia w źródło rozrywki. To kolejny dowód na to, że Doom rzeczywiście można uruchomić niemal wszędzie, co samo w sobie jest już pewnym fenomenem kulturowym. Choć trudno nazwać to praktycznym zastosowaniem, takie eksperymenty przypominają nam, że technologia często kryje w sobie niewykorzystany potencjał, czekający tylko na odpowiedniego pomysłu.