Teraz Netflix postanowił przełamać tę barierę i wprowadza funkcję, umożliwiającą użytkownikom tworzenie i udostępnianie fragmentów filmów oraz seriali. To dość zasadnicza zmiana, która może wpłynąć na sposób, w jaki rozmawiamy o streamingowych hitach w mediach społecznościowych.
Branża streamingowa przez długi czas traktowała każdą próbę udostępnienia fragmentu jako realne zagrożenie. Serwisy były tak ostrożne, że blokowały nawet robienie zrzutów ekranu, obawiając się, że ułatwi to nielegalne rozpowszechnianie treści. Każdy fragment udostępniony online postrzegano wtedy jako potencjalną stratę.
Z czasem jednak branża zrozumiała, że myślała o tym nieco odwrotnie. Wirusowe fragmenty popularnych produkcji to nie strata, lecz darmowa reklama warta naprawdę spore pieniądze. Moment, gdy scena z kultowego serialu staje się memem i obiega całą sieć, może przyciągnąć więcej nowych subskrybentów niż niejedna kosztowna kampania reklamowa.
Netflix oferował wcześniej jedynie funkcję zakładek, która pozwalała na oznaczenie konkretnego momentu na osi czasu. To było trochę jak postawienie karteczki w książce – można było wrócić do tego miejsca, ale nie można było się tym podzielić z innymi.
Nowa funkcja działa w znacznie bardziej zaawansowany sposób. Podczas oglądania na urządzeniu mobilnym wystarczy stuknąć przycisk Clip, gdy natrafimy na scenę, którą chcemy zachować. System automatycznie rozpocznie nagrywanie fragmentu, ale użytkownik może samodzielnie dostosować punkt końcowy, decydując o długości klipu.
Zapisane fragmenty trafiają do dedykowanej sekcji Mój Netflix w aplikacji mobilnej. Stamtąd można je ponownie obejrzeć w dowolnym momencie lub udostępnić znajomym przez media społecznościowe. To pierwszy krok Netflix w kierunku stworzenia biblioteki personalnych najlepszych momentów dla każdego użytkownika.
Chociaż wprowadzenie funkcji to zdecydowanie krok w dobrym kierunku, obecna implementacja ma swoje wyraźne ograniczenia. Proces tworzenia fragmentu wymaga kilku dodatkowych kroków – od stuknięcia przycisku, przez dostosowanie końcówki, po przejście do osobnej sekcji aplikacji.
Idealnym rozwiązaniem byłaby możliwość udostępniania klipów bezpośrednio z osi czasu odtwarzania, bez konieczności przechodzenia przez dodatkowe menu. Użytkownicy przyzwyczaili się do natychmiastowości – widzą coś ciekawego i chcą się tym podzielić od razu, nie po wykonaniu kilku dodatkowych czynności.
Czytaj też: Opera One na iOS – nowa wersja raz na zawsze uporządkuje bałagan w zakładkach
Funkcja Klip to jednak wyraźna zmiana w myśleniu Netflix o relacji z użytkownikami. Zamiast chronić treści za wszelką cenę, platforma stawia na zaangażowanie społeczności. To może być początek ery, w której serwisy streamingowe będą konkurować nie tylko jakością treści, ale także łatwością dzielenia się nimi. Jeśli eksperyment się powiedzie, inne platformy prawdopodobnie dość szybko wprowadzą podobne rozwiązania.

