Od dzisiaj, oficjalnie każdy może zarejestrować się na Diasporze w wersji alfa. Nie mam zamiaru rozwodzić się nad sensem tworzenia kolejnego portalu społecznościowego. Google+ jest nieco zacofane i weszło na rynek stosunkowo spóźnione, Diaspora powiela jednak błędy konkurenta. Co ciekawe Diaspora to bezpośrednia odpowiedź na brak prywatności na Facebooku, a sam serwis klonuje bezczelnie Wujka Gie. Odsuńmy logikę na bok i przyjrzyjmy się z bliska tworowi czterech utalentowanych, amerykańskich studentów.
To, co zaskakuje – czyli wszystkie rzeczy in plus
Diaspora pomimo tego, że powiela funkcje Google+ czy Facebooka ma do zaproponowania jedną rzecz. Funkcję tagów oferuje co prawda Google+, jednak tagów tych nie można tam obserwować. Diaspora proponuje “prenumeratę” wybranych przez nas tagów zamiast dodawania znajomych do “aspektów” zastępujących tutaj “kręgi” znane z Google. Aspekty działają identycznie jak pomysł firmy z Mountain View.
Tagi można obserwować, dodawać czy usuwać jednak rewolucyjnym wydaje się pomysł połączenia tagów (czyli de facto zainteresowań użytkowników) i profili osób, które dane tagi prenumerują. Dzięki temu w miejscu zwanym na Diasporze “Centrum Uwagi Społeczności” możemy przeglądać profile użytkowników zainteresowanych zbliżoną tematyką. Rozwiązuje się tym samym problem nawiązywania znajomości na Google+ czy szukania osób do subskrybowania na Facebooku/Twitterze. Diaspora podpowiada kogo interesują te same aspekty i proponuje nam znajomość.
Przemyślaną decyzją jest możliwość podpięcia się do Facebooka przez Facebookowe API i zaproszenie znajomych do korzystania z portalu. Jak już wspomniałem portal ten konkuruje z Facebookiem, a więc zechce podebrać mu użytkowników. To zapewne kwestia czasu nim władze Facebooka zajmą się niesfornym konkurentem i zablokują taką możliwość. Spośród moich facebookowych przyjaciół tylko jedna osoba ma konto na Diasporze, reszcie mogę wysłać zaproszenia. Niezłe rozwiązanie.
W streamie można tagować i robić wzmianki o użytkownikach. Informacje profilowe nie są tak obszerne jak na Facebooku i widać, że inżynierowie chcieli ustrzec użytkowników przed pobieraniem danych o nich samych. Płeć nie jest wybierana z listy rozwijanej, a więc można wpisać, że jest się transwestytą, psem albo czajnikiem (jeśli ktoś czułby się patelnią – także można podać się za ten przedmiot :)). Spodobał mi się także tag #NowiTutaj, pod którym nowo zarejestrowani użytkownicy witają się ze światem Diaspory, dzieląc się z nim obserwowanymi tagami. Dzięki temu nowy startupowiec nie umknie naszej uwadze, o ile podzieli się takową informacją (generowaną automatycznie, wystarczy wcisnąć przycisk).
To, co boli – czyli kilka rzeczy in minus
Wbrew pozorom Diaspora to dość dopracowany produkt, który garściami czerpie z Google+ i Facebooka. Układ jest niemalże identyczny jak w przypadku wyżej wymienionych serwisów, Diaspora praktycznie nie różni się niczym od Google+. Czy ktoś z Was pamięta sprawę Apple i Samsunga, gdzie jeden z biegłych nie potrafił z kilku metrów odróżnić iPada od Galaxy Taba? Ten sam biegły z odległości pół metra nie odróżniłby Diaspory od Google Plus.
Diaspora nie pozwala na tworzenie stron fanowskich, nie ma wewnętrznego czatu, powiadomienia dochodzą z opóźnieniem rzędu kilku minut. Awatary (czy też zdjęcia profilowe) mogę zawierać animowane GIFy, a sam system nie jest do końca spolszczony.
Serwis stworzony przez czterech amerykańskich studentów jest ciekawy, ale nie liczyłbym na szersze zastosowanie go jako platformy do promowania produktów. Nawet gdy pojawią się strony fanowskie. Być może stanie się on zamkniętą enklawą dla geeków (taką enklawą jest Google+), nie wieszczę mu jednak ogromnego sukcesu. Jeśli zbierze chociaż 100 tysięcy aktywnych użytkowników, można uznać to za sukces i pogratulować twórcom. W innym wypadku Diaspora okaże się stratą pieniędzy i czasu.
Aktualizacja (Ł.Ł.)
Dla wielu osób może wydawać się, że to właśnie Diaspora czerpała z wyglądu i rozwiązań, jakie możemy znaleźć w Google+, nie jest to jednak prawdą. Oczywiście nie wystarczy napisać, że to przecież Diaspora była pierwsza, była, oczywiście, ale jej ostateczny wygląd ukształtował się niedługo (“chwilę”) przed tym, jak Google wprowadziło swój portal społecznościowy. Stąd część osób, które nie były zaznajomione z projektem Diaspora, mogło odnieść mylne wrażenie. Szerszej analizy problemu podjął się James Holloway w tym wpisie (ang.) Z tego samego wpisu pochodzi również poniższe zdjęcie, które przedstawia kolejność, z jaką zostały wprowadzone zmiany w obu projektach:
[ź] Zdjęcie: techquark.com