Przycisk “Lubię to” wprowadzony przez Facebooka okazał się strzałem w dziesiątkę. Setki stron internetowych – w tym blogów, hostingów zdjęć, wideo czy e-sklepów zdecydowało się wprowadzić rekomendację treści odbywającą się za pośrednictwem tego portalu społecznościowego. Od kiedy “Lubię to” zaczął działać tak samo jak dawny “Udostępnij” zdaliśmy sobie sprawę z tego, ilu dodatkowych odwiedzających możemy do siebie sprowadzić. W “lubię to” klikamy chętnie gdy jakaś treść przypadnie nam do gustu. To tylko jedno kliknięcie, a może spowodować, że na naszej stronie zjawi się kilka dodatkowych osób.
Och! Jak bardzo Google chce uszczknąć kawałek tortu z social mediów! To niewiarygodne, że tak ogromna firma oferująca bardzo dobrej jakości usługi nie potrafiła dotychczas wejść na rynek mediów społecznościowych. Pamiętacie Google Buzz? Nie udało się. Teraz Google chce zaszpanować swoim “wynalazkiem”. Szkoda tylko, że pomysł podebrano Facebookowi.
Pomysł Google jest prosty. Przycisk dla usługi o nazwie Google +1 to kopia Facebookowego “Like” – pojawi się on w wynikach wyszukiwania oraz możliwe stanie się jego zaimplementowanie naszej stronie internetowej. Oczekiwaliście zapewne obszernego opisu jego działania? Niestety – nie ma w tej kwestii nic do dodania, bo Google za bardzo nawet nie wie czemu ten przycisk ma służyć. Ponoć wyniki mają być bardziej spersonalizowane. Przykład? Jeśli szukasz “taniej pasty do butów” i Twoi znajomi (nikt nie wie czy z Buzza, czy z jakiegoś magicznego miejsca – gigant z Mountain View nie chciał powiedzieć – ponoć z czata na Gmailu) splusowali firmę Jasia Kowalskiego, to istnieje prawdopodobieństwo, że ta strona firmowa pokaże się wyżej w wynikach wyszukiwania.
Włączenie usługi Google +1 jest banalne. Jeśli posiadamy konto w Google to przechodzimy tutaj i dołączamy do eksperymentu (Join this experiment). +1 widoczne jest tylko w angielskiej wersji wyszukiwarki. Kiedy pojawi się w polskiej wersji? Tego nie wiemy.
Wpływ “plusowania” na wyniki wyszukiwania może okazać się strzałem w piętę. Pomyślcie tylko – Google tak bardzo chciało wykluczyć czynnik ludzki z wyszukiwarki (choć jak się okazywało manipulowano często wynikami: źródło 1, źródło 2), a teraz firma oddaje w ludzkie ręce maszynkę do pozycjonowania stron internetowych. Prawdopodobnie tylko znajomi będą mieć wgląd w splusowane przez nas strony, ale jeśli znajomych mamy wielu, to możemy manipulować wynikami wyszukiwania dla nich.
Odpuśćmy już Googlowemu projektowi. Czas na NK, które w kwestii zżynania pomysłów od innych także nie próżnuje. Zarządcy NK postanowili skopiować znak rozpoznawczy Facebooka – “Like button” – i przystosować go do swoich warunków.
Czemu służyć ma przycisk “Fajne”? Polecaniu treści znajomym. W informacji prasowej czytamy:
Widżet “Fajne!” ma dwa zadania. Pierwsze z nich to animowanie ruchu w serwisie za pomocą rekomendacji znajomych. Drugi z nich, to oferta skierowana do właścicieli stron i blogów. Internauta, który odwiedzi stronę partnera, zobaczy w widżecie, którzy znajomi z NK uznali ją za fajną. Dzięki temu strony staną się bardziej atrakcyjne – polecać je będą prawdziwi znajomi danego internauty.
Projekt “Fajne” (ależ to okropnie się nazywa) jest na razie w fazie beta. Mogę śmiało stwierdzić, że przycisk ten nie przyjmie się wśród internautów. Migracja ludności z NK na Facebooka rozpoczęła się prawie rok temu i nie wygląda na to, by miała się wkrótce zakończyć. NK to produkt dla pewnej grupy docelowej, która wątpię aby zrozumiała sens stosowania widgetu “Fajne” na swoich blogach czy stronach internetowych. Nie mówię tak, aby obrazić użytkowników NK – po prostu Facebook był dla mnie zawsze tą “bardziej świadomą” społecznością – pełno tu ekspertów i branżowców wiedzących jakie benefity daje “Like button”.
Jestem ciekaw, który z polskich serwisów stworzy kolejną odmianę “lajka”. Przycisk ten odcisnął już piętno na polskiej społeczności – koszulki z nadrukami, kubki, mowa potoczna – trudno będzie go wyprzeć. Zastanawiam się… po co tworzyć klony, skoro można dostosować się do genialnego pomysłu Marka i Spółki?