W sieci krąży dowcip o tym, że Microsoft kupił Skype za 8,5 mld dolarów, bo nikt im nie powiedział, że mogą go sobie ściągnąć z internetu za darmo. I mimo iż uważam, że jest to całkiem zabawne (a przynajmniej było w pierwszym momencie), to nie jest mi teraz do śmiechu, a to za sprawą problemów z jakimi ostatnio boryka się ten popularny komunikator. Mowa tu o kilku kłopotach z działaniem sieci, ale i o drobnym incydencie z instalowaniem wraz z aplikacją niechcianego oprogramowania (EasyBits Go). Chociaż finalizowanie zakupu Skype i wchłanianie do swoich struktur tego dużego tworu jest procesem długotrwałym, to już teraz co bardziej złośliwi obserwatorzy wytykają Microsoftowi nieudolność i właśnie tę firmę obwiniają za taki stan rzeczy. Na pewno firmie nie pomoże to w budowaniu wizerunku.
Oczywiście trudno winić MS, jeszcze za wcześnie by miał wpływ na taką sytuację. Problemy Skype, to wina Skype, a niepoprawne działanie zwyczajnie zbiegło się niefortunnie w czasie z wielkim zakupem. Tylko co z tego? Przeciętnemu zjadaczowi treści internetowej nie przeszkadza to w ferowaniu wyroków i przypinaniu etykiety “badziewna firma”, etykiety której potem trudno się pozbyć. I w tym właśnie upatruję szansę dla konkurencji. To jest ten czas na nowe produkty i na nowe rozwiązania, ale czy jest coś, co może konkurować z tak popularnym i szeroko stosowanym produktem? Być może odpowiedzi należy szukać u Google, aktualnie chyba jedynej firmy, która mogłaby poważnie powalczyć o wideo i głos w internecie.
Ktoś powie, że przecież to robią, no bo nie zapominajmy o Google Voice, całkiem popularnej usłudze, ale to wciąż za mało by zagrozić pozycji Skype, czyli komunikatorowi, który ma 170 mln użytkowników. Więc co tak naprawdę może Google?
Google ma WebRTC
WebRTC to projekt, który Google uruchomił, by dostarczyć prostej do implementacji technologii komunikowania się przez internet (audio i wideo) w czasie rzeczywistym, a to wszystko bezpośrednio z przeglądarki i bez instalowania dodatkowych aplikacji. Zadanie ambitne, ponieważ firma chce, by tak jak w wypadku WebP i WebM nowa technologia stała się otwartym standardem. Na szczęście Opera i Mozilla, wspiera projekt, więc z dużym prawdopodobieństwem i te firmy zaimplementują nową technologię w swoich przeglądarkach. Tradycyjnie już, wielkim nieobecnym jest Microsoft, ale czy to jeszcze kogoś dziwi?
W skład WebRTC wchodzi wiedza i technologia opracowana przez firmę Global IP Solutions zakupioną już jakiś czas temu przez Google. Na stronie gipscorp.com czytamy:
The GIPS suite of products including: Voice Engine, Video Engine, Voice ConferencingEngine, Video ConferencingEngine, Voice MediationEngine (…)
Dalej mamy kodek VP8 (ten z kontenera WebM) i tu będzie on stosowany do kompresji wideo, natomiast za kompresję audio odpowiedzialne będą dwa kodeki: iSAC dla łączy o dużej przepustowości oraz iLBC dla łączy o niższej przepustowości – oba należące do zakupionej firmy.
Cała technologia będzie darmowa (royalty-free) i dostępna wraz z kodem źródłowym (open-source). Gdyby firmie Google wraz ze swoimi partnerami udało się wprowadzić WebRTC na szerszą skalę, to są szanse na to, że każdy będzie mógł stworzyć własny produkt wykorzystujący wysokiej jakości komunikację audio/video i to niedużym nakładem pracy. Na pewno zyska na tym również GTalk, który do wideokonferencji potrzebuje dodatkowej (zamknięty kod) wtyczki instalowanej w przeglądarce, co jest kłopotliwe i wiele osób zwyczajnie zniechęca, a nawet odstrasza.
Osobiście lubię otwarte oprogramowanie i otwarte standardy, dlatego kibicuję temu projektowi. Jednak nie oszukujmy się, by rozwiązanie przyjęło się potrzebne jest wsparcia Wielkich rynku internetowego. Na pewno pomogłaby integracja z popularnymi przeglądarkami. Będą ją mieli: Chrome (pierwsze testy niebawem) oraz być może Opera i Firefox. Sukces zapewnić mu może prostota i szerokie zastosowanie w usługach Google, a Android, Chrome i zapewne również ChromeOS będzie tu doskonałym nośnikiem. Czas pokaże co z tego wyjdzie.