Kiedy Larry Page i Sergiey Brin pracowali w garażu nad swoją wyszukiwarką zakładali, że jej głównym atutem będzie opatentowany później algorytm o nazwie PageRank. Był to rok 1998, sieci społecznościowe jeszcze nie istniały, bańka internetowa pomału rosła, by po kilku latach prysnąć. Twórcy Google przewidywali, że ich algorytm zrewolucjonizuje wyszukiwanie internetowe z jednej, prostej przyczyny – wyszukiwanie stanie się wreszcie subiektywne, oparte na “zaufaniu” przekazywanym innym stronom za pomocą linków.
Kiedy powstawały MySpace, Facebook, Orkut i inne portale społecznościowe oczywistym stało się, że przewija się przez nie masa treści, której nikt nie indeksuje. Jak dotąd nie było skutecznej wyszukiwarki, która potrafiłaby przedrzeć się przez masę informacji zgromadzonych w jednej sieci społecznościowej. Wyniki z Twittera pojawiały się od 2009 roku w wyszukiwarce Bing, jednak Twitter nie jest moim zdaniem siecią społecznościową z prawdziwego zdarzenia. Takimi sieciami są Facebook czy Google+. Bing w październiku 2010 roku zaczął także pokazywać “wyniki” powiązane z Facebookiem. Wydawało się, że Google mija się z niesamowitą okazją. Nic bardziej mylnego – Google już wtedy pracowało nad swoją siecią społecznościową.
Na początku stycznia pojawiła się oficjalna informacja od Google, dotycząca ich wersji wyszukiwania społecznościowego. Search Plus Your World pozwala na przeszukiwanie sieci nie tylko pod kątem treści takich jak wideo czy zdjęcia, ale także statusy użytkowników portalu społecznościowego Google+. To ogromny krok dla Google, gdyż wyszukiwanie stanie się jeszcze bardziej subiektywne – według niektórych “aż za bardzo”…
Dotychczas strony internetowe miały równe szanse w walce o pozycję. Algorytm Caffeine i zmiany ukryte pod nazwą Panda wyrzuciły z wyników wyszukiwania strony internetowe, które cierpią na braki dobrego contentu. Inwestycje w dobre SEO zwracały się, walka o pozycje była “wyrównana” i zależała od umiejętności agencji lub samotnego pozycjonera. Wyszukiwanie społecznościowe zmienia dość mocno założenia wyszukiwania, choć wyniki organiczne pozostają nienaruszone.
Firmy, chcące pojawiać się wysoko w wynikach wyszukiwania, by nie zostać zepchnięte przez konkurencję obecną na Google+ będą zmuszone do bycia obecnymi na portalu firmy z Mountain View. Nie ma na to rady, nie każdy wyłączy nową opcję od Google. Wpływ nowego systemu Google na SEO będzie ogromny, bowiem marki prócz obecności w nowym miejscu będą musiały zadbać o komunikację, a przede wszystkim: +1, statusy napakowane słowami kluczowymi z ich strony głównej i zmusić obserwujących do dzielenia się udostępnianym przez markę contentem.
Wyszukiwanie społecznościowe jest wciąż niedopracowane, zagraniczne portale narzekają na irrelewantność serwowanych informacji. Opcję można wyłączyć, ale dążąc do semantyzacji sieci i uczestniczenia w tym procesie należałoby korzystać z takiego wyszukiwania. Oczywiście semantyka to nie tylko rozwinięte Web 2.0, to także rozumienie intencji wyszukującego na podstawie pewnych wzorców i zachowań. Pamiętajmy o tym, że te wzorce można przenieść wprost z sieci społecznościowej. Facebook wie o nas więcej, niż nasza rodzina, Google także chce bardzo dobrze nas poznać. Tylko od nas samych zależy w jaki sposób będziemy korzystać z wyszukiwarki – czy otworzymy się na nowe możliwości, czy pozostaniemy przy organicznym wyszukiwaniu. Dla firm nowe zasady gry mogą okazać się ciężkie do przełknięcia. Wyszukiwarkę można zmienić, problem w tym, że klientów nie można namówić do korzystania z chociażby DuckDuckGo, Binga czy Wolfram Alpha.