Siri – nie takie pozbawione sensu jak mogłoby się wydawać

Zapewne wszyscy pamiętają konferencję Apple, na której to zaprezentowano iPhone’a 4S. Standardowo telefon został skrytykowany, mimo że nikt nie miał go nawet w ręce. Poza zwyczajowym narzekaniem na hardware nie zostawiono suchej nitki na Siri – mówiono, że to głupie, bez sensu i że to nie jest rewolucja. Po kilku dniach spędzonych z Siri muszę przyznać – to jest rewolucja. I to wielka rewolucja.

Wszystko zaczęło się w środę, kiedy to znajomy przekazał mi informację, że otworzono darmowy serwer umożliwiający korzystanie z asystentki na iPhonie 4. Dlaczego serwer? A no dlatego, że samą aplikację na starszym telefonie Apple można było zainstalować od dawna.

Kabelek, backup, Jailbreak, Cydia, instaluję Spire, wpisuję dane serwera. Działa.

Dużo wcześniej dowiedziałem się, że asystent głosowy znany z iPhone’a 4S jest dużo bardziej wymagający jeśli chodzi o akcent niż dotychczasowy Voice Control z 3GS. Całe szczęście na swój akcent nie mogę narzekać, więc z telefonem dogaduję się bez problemu.

Po kilku minutach zabawy z asystentem, Siri sama wpadła na to, że pod nazwą “mama” kryje się moja mama, tato widnieje w książce adresowej jako “tato” i tak dalej, moje zadanie polegało na potwierdzaniu tego. Asystentka zanotowała także, że jestem we Wrocławiu, dzięki temu mogła mi mówić o pogodzie. Wie gdzie jest mój dom, gdzie moja szkoła. No dobrze, zapytacie: “po co jej to?”. Odpowiem przykładami:

“Przypomnij mi [o czymś], kiedy dotrę do domu.”,

albo

“Napisz mojej mamie, że zrobię dzisiaj zakupy.”.

Nie musimy mówić adresów, dokładnych nazw, po prostu rozmawiamy jak ze znajomym. To jest cała siła tego “bajeru” – nie myślisz co powiedzieć, mówisz. Prawdziwa sztuczna inteligencja.

Krótko po prezentacji Siri, Łukasz Matusik zastanawiał się czy ktoś będzie z tego korzystał. Stwierdził, że nie, argumentując to tym, że człowiek dyktujący coś do swojego telefonu będzie uznany, co najmniej, za wariata. Trochę jest w tym prawdy, jednak i tak zazwyczaj na dworze korzystam z zestawu słuchawkowego, więc nie widać czy mówię do telefonu, czy do osoby, z którą rozmawiam. Jest też drugi problem – nasza miła asystentka ma problem z rozpoznawaniem słów na dworze. Zgiełk ulicy ewidentnie jej przeszkadza, taka sytuacja nie miała miejsca w starym Voice Control.

Mimo, że Siri w iPhonie jest jeszcze w becie (co widać), to według mnie jest to przyszłość. Ba! Już widać, że wiele firm startuje z konkurencją dla applowego rozwiązania. Taki asystent bardzo ułatwia życie i według mnie przydaje się w codziennym użytkowaniu. Jednak jeśli ktoś by chciał kupić iPhone’a 4S tylko dla Siri, radzę się wstrzymać aż rozwiązanie stanie się popularniejsze i bardziej dopracowane.