Metro ma być czymś więcej niż tylko dobrym pierwszym wrażeniem

Windows 8 niesie za sobą wiele zamieszania. Pojawiają się głosy o tym, jak to Metro daleko ma do obsługi myszką, jak marnotrawiona jest przestrzeń na typograficzne fajerwerki, a dopracowane animacje mają odciągnąć naszą uwagę od brutalnej rzeczywistości.

Odstawiając na bok uprzedzenia, wrażenia po niemal 3 miesięcznym użytkowaniu wersji developer preview jako jedynego systemu i fakt, że kafelki przed oczami mkną mi każdego dnia w Mozarcie, staram się doceniać metamorfozę Microsoftu.

Metro narzuca sporo zarówno deweloperom, ale i użytkownikom. Nie zdziwiłbym się, gdyby także producenci laptopów dostali podobne wytyczne sprzętowe, jak w przypadku Windows Phone. Obecne gładziki w żaden sposób nie chciałyby być używane z Windows 8. Ciągłe gonienie za gorącymi rogami ekranu powinno pozostać domeną gryzoni z wysokim DPI. Gesty są kluczem do produktywności. Przekonali się o tym właściciele Macbooków, teraz kolej na resztę świata.

Developer preview pojawił się właściwie z samą przeglądarką. Była to demonstracja potęgi Metro i zachęta dla deweloperów, którzy otrzymywali możliwość współpracy z Microsoftem już na tak wczesnym etapie. Bez dedykowanych aplikacji ciężko na podstawie wersji rozwojowej wyciągać wnioski, ale chęć promowania HTML5, jako pełnoprawnego języka programowania napawała mnie optymizmem.

Czar po instalacji consumer preview nie pryska tak szybko, jakbym się tego spodziewał. Całość pozostaje zaskakująco komunikatywna. Widzę, kiedy mogę coś przycisnąć, natychmiast obserwuję tego efekt, nawet gdy jest to ikonka z symbolem ładowania rozciągająca się na cały ekran. Aero nie wymusza na nas rezygnacji z kafelków, dzielenie ekranu w dobie panoramicznych monitorów oraz maksymalizowania przeglądarki z kilometrami tła po bokach to dobry kierunek, choć czasami wydaje się brakować dodatkowego, wirtualnego pulpitu.

Wszystko urzeka, dopóki w Metro nie uruchomimy Internet Explorera z zakładkami, które odkryłem dopiero po przypadkowym wciśnięciu prawego przycisku myszy… niezdolnego do odtwarzania filmiku Youtube w tle, w dodatku bez możliwości zmiany dostawcy wyników wyszukiwania. Rozumiem szczytne idee, również politykę umieszczania podstawowej funkcjonalności poza interfejsem, pod wygodnymi klawiszami lub skrótami, ale w momencie, gdybym nie był przyzwyczajony do filozofii Windows Phone i Binga, to ten artykuł miałby zupełnie inny wydźwięk.

Apple w swoim oprogramowaniu nie żałuje ukrytych funkcji, które tylko czekają na odkrycie przez użytkownika i powodują wielkie “wow” połączone z wewnętrznym okrzykiem radości. Jednak w momencie, gdy chowa się tak podstawową rzecz, jaką są zakładki w przeglądarce, ponadto nie poprzedza się tego stosowną informacją, samouczkiem… nie dość, że używanie na swój sposób “wybrakowanego” programu zahacza o lekką irytację, to wolę nie przytaczać słów wypowiadanych pod nosem przez człowieka, który kilka miesięcy później dostaje olśnienia, czy to przez przypadek, czy wpis na ittechblogu.

Metro ma coś z Androida. Przycisk ustawień dla każdej aplikacji widoczny tylko w niej samej, który warto kliknąć, aby choćby zobaczyć, co się w nim znajduje. Nigdy nic nie wiadomo. Można tam nie znaleźć nic, a można odkryć program na nowo. Scentralizowania ustawień nie udało się jak dotychczas nikomu w pełni wymusić na deweloperach. Zawsze znajdzie się rodzynek, który musi wyłamać się z szeregu, a za którym pójdzie reszta. Android nie pozostaje sam w cierpieniu. Windows Phone i iOS choć nie w tak dobitny sposób, łączą się w bólu. Windows 8 to jednak zupełnie inna liga. Mamy ekran ustawień dla Metro, wspomniany przycisk dla pojedynczej aplikacji, rozbudowany panel sterowania z 7-ki w Aero, a także masę bardziej zakopanych narzędzi, jak przykładowo program do partycjonowania.

Mimo to wierzę w Microsoft, który jest w stanie nawiązać dialog z deweloperami, nie wyłączając tych mniejszych, niezależnych. Moja irytacja sięga zenitu, gdy widzę aplikację dla iOS, a obok niej dla Windows Phone. Wygląda to jakby programista tej pierwszej zdobywał doświadczenie na nowej platformie przy pomocy finalnego produktu. Nie chcę uciekać się do półśrodków w postaci hackintosha. Microsoft ma czas do jesieni. Na badania rynku zdecydowanie za późno, na wycofanie się z Metro tym bardziej. Czekam na dopracowany system, bez obciętych funkcji, którymi dzięki aktualizacjom można później walczyć o nagłówki. Tymczasem zostawiam ósemkę zdaną na siebie na komputerze brata, siadam wygodnie w fotelu i obserwuję rozwój sytuacji.