[AKTUALIZACJA] Jak doprowadzić do bankructwa konkurencji SEM dzięki regulaminowi Google

Dzisiaj przypadkiem i, niestety, na własnej skórze przekonałem się, jak wygląda zderzenie na linii klient-Google. Opiszę prostą i 100% skuteczny sposób, jak w paru krokach i nakładem może kilkuset złotych każda firma zajmująca się SEM i Adwordsami, może wykończyć dowolnego konkurenta z branży i to, niestety, w pełni legalnie (chociaż oczywiście nieetycznie), zgodnie z “polityką” Google.

Wpis został zaktualizowany. Komentarz eksperta oraz aktualizacja znajdują się na końcu wpisu.

Tworzymy stronę “firmową”

Tworzymy, co chcemy, może być jakaś sprzedaż, biuro, wizytówka – cokolwiek. Coś niewzbudzające podejrzeń. Lub w wariancie mniej gorliwego sprawdzania potencjalnego klienta SEM, dajemy swoją stronę, widząc, że łamie regulamin Google. Strona nie musi być nawet Wasza (o czym na koniec) wystarczy, że ta osoba będzie chciała ją Wam pozycjonować.

Znajdujemy konkurencyjną firmę

Zlecamy jej pozycjonowanie tej strony, o której wiemy, że albo łamie już regulamin Adwords, albo będzie go łamać.

Czekamy

Wszystko, Google może po paru tygodniach, maksymalnie może po 2 miesiącach, zawiesi konto Adwords temu nieszczęśnikowi, który podjął się reklamowania tejże strony.

Co dalej?

Konto Adwords ma bana. Ban może być w teorii zdjęty TYLKO w przypadku, gdy strona, która łamie regulamin zostanie:

  • usunięta
  • zmieniona

Jeśli to Wy jesteście właścicielami strony to tylko od Was zależy, czy coś zmienicie. Wiadomo, konkurencji się nie pomaga. Tym sposobem osoba, która reklamowała stronę X, a nie ma wpływu na zmianę jej treści, została z dożywotnie zawieszonym kontem.

Szersza perspektywa

Jeśli załóżmy dany pozycjoner ma w bazie 50, może 100 klientów, domeny, które pozycjonuje jest ugotowany na amen. Nie może założyć nowego konta, podając te same dane, a gdy założy je, podając inne dane, nie będzie mógł dodać stron / domen, które należą do zbanowanego konta. Jego klientom pozostaje jedynie zmiana domen, jeśli zależy im na kampaniach w Adwords.

Dlaczego o tym piszę?

Kiedyś wrzuciłem kampanię SeoPilota z refem, a miałem kupon. Pomyślałem, że wrzucę to – niech powisi. Dzisiaj ban, rozmowa z konsultantem przypominała uderzanie głową o ścianę. Odblokują mi konto jedynie w przypadku … gdy SeoPilot padnie ;) Widzicie ironię? Nieważne, że to nie jest nasza strona. Decydując się na reklamę, ponosimy za nią od tego momentu pełną odpowiedzialność, wg regulaminu Google. Na nic nie zdały się tłumaczenia z niewiedzy, nieznajomości strony czy nawet z prostego faktu, iż nie mam kompletnie żadnego wpływu na to, aby SeoPilot przestał łamać regulamin Google.

Trochę podumałem i tak, jak widzicie w tym wpisie, tę metodę można spokojnie zastosować, aby komuś zaszkodzić. Podczas tłumaczenia tego przed Google życzę powodzenia. Okazuje się, że tłumaczenia zdają się na nic.

Oczywiście w przypadku, gdy taka firma SEM wydaje np. kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie i ma status partnera, stosuje się dla nich pewnie inne podejście i ta sprawa może być załatwiona od ręki. Biada jednak, jeśli jesteś “maluczkim”.

Co ja na to?

Podziękuję Google  i G+ i Gmailowi i całej reszcie. Nie wiem, jak Wy, ale siadam do szukania dobrej poczty ;)

Przerażające jest to, jak wielką władzę ma obecnie Google na świecie. Jednym ruchem ręki może decydować o losach setek tysięcy firm, które znikają z wyników wyszukiwania. Większość z nas traktuje Google jako własność publiczną, nas wszystkich, a zapominamy, że to po prostu wielka prywatna firma, która ma podejście w pełni korporacyjne. Jeśli nie uzna Was za sensownego (efekt skali, wydatków, znaczenia) partnera do rozmowy.

Facebook czy Google: wiem wiem rozmarzyłem się ;), powinien być fundacją jak Mozilla – w innym przypadku będziemy mieć do czynienia z państwem w państwie, gdzie będą rządzić tylko interesy.

To już moje drugie zderzenie z Google. Pierwsze miało miejsce koło 2005 roku, gdy to ktoś “życzliwy” spowodował u mnie ban na Adsense i od tego czasu nie udało mi się porozumieć w jakikolwiek sposób z Google, aby zrozumieli wyjaśnienia. Wtedy jednak dałem im drugą szansę, namiętnie korzystam i z Gmail i Greader z Appsów czy z G+ …

Niniejszy wpis nie ma na celu zachęcania do łamania regulaminów, ani prawa – pokazuje jedynie, jak kilkudziesięciostronicowy regulamin wielkiej korporacji można łatwo i skutecznie obrócić przeciwko klientom przy jednoczesnym podejściu korpo supportu Google, który sprowadza się do “złamałeś regulamin, to radź sobie teraz sam”.
KOMENTARZ EKSPERTA

Karol Dziedzic (Specjalista SEO, Grupa Adweb): 

W pierwszej kolejności chciałbym zaznaczyć, że warto rozróżniać usługę pozycjonowania od reklamy AdWords – nie powielajmy błędu, że to jedna usługa. Przez tego typu wypowiedzi mamy do czynienia ze zdezorientowanymi klientami, którzy chcieliby pozycjonować się w AdWords.

Opisany przez autora “skuteczny sposób, jak w paru krokach i nakładem może kilkuset złotych każdy pozycjoner / firma SEO / SEM może wykończyć dowolnego konkurenta z branży” okazuję się w rzeczywistości nieskuteczny, a co więcej, niewykonalny.

Najlepiej założyć nowe konto w obrębie MCK lub zgłosić się do zaufanej Agencji Interaktywnej, dzięki czemu wspomniany problem nie powinien wystąpić. Jeżeli jednak chcemy pracować na prywatnym koncie AdWords i spotkamy się z blokadą konta to polecam skorzystać z Forum Pomocy Google Adwords.

Alert odwołany – branża SEO/SEM nie wybije się nawzajem.

AKTUALIZACJA

Chciałem was wszystkich bardzo serdecznie przeprosić za popełniony w tekście skrót myślowy, który okazał się być w rezultacie błędem. Nie powinien on był się znaleźć w treści wpisu, a co dopiero w tytule. Dziękuję wszystkim, którzy zwrócili mi na to uwagę, w szczególności zaś autorowi komentarza eksperckiego – Karolowi Dziedzicowi.

Nie ma usprawiedliwienia na niedopracowany tekst. IT Tech zawsze na pierwszym miejscu stawia rzetelność wypowiedzi – nawet za cenę omówienia danego zagadnienia trochę później niż inne serwisy i blogi technologiczne. Sytuacja ta jest niefortunnym wypadkiem przy pracy, popełnionym właśnie wbrew naszym zasadom – chciałem napisać o tym jak najszybciej. Niestety – efekt mogliście wszyscy zobaczyć i tym bardziej dziękuję za waszą reakcję. Wyciągnąłem wnioski ze swojego potknięcia i obiecuję go nie powtórzyć.