I choć raczej nie będą w stanie zwalczyć jego źródła, czyli ograniczyć emisji pochodzących z Azji, to mogą zapewnić konsumentom świadomy wybór. Aby tak się stało, organizacja Global Electronics Council postanowiła stworzyć system oznaczeń modułów fotowoltaicznych, za sprawą którego klienci będą wiedzieli, czy mają do czynienia z mniej lub bardziej przyjaznymi dla środowiska produktami.
Czytaj też: Te okna pomagają utrzymywać ciepło. W czym tkwi ich sekret?
Jak wyjaśnia Bob Mitchell z Global Electronics Council, rynek paneli słonecznych potrzebuje zaufanej metodologii oceny emisji dwutlenku węgla wynikających z procesu produkcyjnego. Dzięki temu klienci będą mogli podejmować świadome decyzje w czasie zakupów.
Przedstawiciele Global Electronics Council chcą, by panele fotowoltaiczne były oznaczane pod kątem emisji związanych z ich produkcją
Wystarczy wspomnieć, że skala emisji w przeliczeniu na panel – gdyby zestawić ze sobą rynek Azji Południowo-Wschodniej i Chin z rynkiem Stanów Zjednoczonych – byłaby dwukrotnie wyższa na niekorzyść tej pierwszej grupy. Różnica jest więc, delikatnie mówiąc, zauważalna. A to bardzo delikatne określenie.
Czytaj też: Tory kolejowe dostarczą energii. Wystarczy położyć na nich fotowoltaikę
Według osób stojących za opisywanym rozwiązaniem, walka z emisjami dwutlenku węgla wynikającymi z produkcji urządzeń fotowoltaicznych mogłaby zauważalni skrócić okres zwrotu emisji dla takich projektów. Obecnie wynosi on mniej więcej 1-3 lata, lecz dzięki przeprowadzonym działaniom mógłby zostać skrócony do mniej niż roku. Ograniczając emisje powstałe na etapie projektowania, pozyskiwania materiałów i wytwarzania tych produktów ludzkość mogłaby więc pójść o krok dalej w walce ze zmianami klimatu.