Taki właśnie ma być Cyberpunk. Recenzja komiksu Cyberpunk 2077 Słowo Honoru

Sny wielkiego miasta, czyli nowy komiks w świecie Cyberpunk 2077 mnie rozczarował i to do tego stopnia, że do następnych dzieł z tej serii zacząłem podchodzić z pewną ostrożnością. Cyberpunk 2077 Słowo Honoru przywrócił mi jednak wiarę w “cyberpunkowe komiksy”.
Taki właśnie ma być Cyberpunk. Recenzja komiksu Cyberpunk 2077 Słowo Honoru

Krwawo, zaskakująco, ale ciągle wiarygodnie, czyli jak Cyberpunk 2077 Słowo Honoru wypada w praktyce

Cyberpunk 2077 Słowo Honoru to najnowsza odsłona serii w tymże uniwersum, a dokładniej mówiąc, piąta już z kolei, którą zapoczątkował komiks o wyjątkowej firmy medycznej Trauma Team. Tym razem czytelnik jest zabierany w podróż umiejscowioną na cienkiej granicy między gangami trzęsącymi Night City, a korporacjami, które istnieją głównie po to, aby eksploatować ludzi do ostatniej kropli potu. Autorzy postanowili oprzeć historię nie na jednej postaci, a na kilku, wśród których na pierwszy plan wyłania się oczywiście ta jedna (główna), ale z racji komiksowego formatu, nie musimy aż tak wchodzić w jej buty.

Czytaj też: W szkole zapewne ich nie znosiliście, ale teraz warto do nich wrócić

Nie oznacza to jednak, że w główną postać nie da się uwierzyć. Wręcz przeciwnie, co stanowi zresztą ciekawy kontrast między nią, a jej historią oraz akcjami, na które się porywa. Co tu dużo mówić, autorzy przedstawili w tym komiksie historię, która po prostu robi wrażenie i zaskakuje praktycznie na każdej kolejnej stronie. Zwłaszcza że za każdym razem, kiedy nadchodzi czas zakończenia lektury, ostatni panel skutecznie zachęca nas do przewrócenia strony i kontynuowania przygody w paskudnym Night City pełnym kłamstw i knowań. Czy więc przy Cyberpunk 2077 Słowo Honoru można dobrze się bawić? Jeszcze jak. Macie moje… może nie tyle słowo honoru (zrozumiecie po lekturze), ale zwyczajne słowo już bardziej: