Prawo nie zawsze nadążą za rozwojem technologii. A mówiąc szczerze, zawsze jest kilka kroków za nim. Doskonałym przykładem sprawa, jaką twórcom ChatGPT wytoczyło wiele stron internetowych. To pierwszy taki przypadek w historii, a to, jaki będzie jego finał, może zadecydować o podobnych wyrokach. Aczkolwiek The Times poprzez swoje dowody sam może mieć problemy…
OpenAI w ogniu krytyki
The Times zarzucił OpenAI używanie płatnych tekstów, jakie są publikowane na stronie serwisu, do trenowania modeli sztucznej inteligencji, w tym ChatGPT-4. Na dowód pokazano w sądzie dokładnie sto przykładów treści, jakie najpierw znalazły się na stronach internetowych magazynu, a następnie zostały użyte w szkoleniu. Oskarżeni bronią się, argumentując, że po pierwsze – mieli dostęp do treści w ramach płatnej subskrypcji, a po drugie – to, na jakich treściach szkoli się LLM jest wyłącznie wewnętrzną sprawą firmy. Powstaje zatem pytanie, skąd The Times ma wiedzę nie tylko o używaniu jego tekstów, ale także konkretnych próbkach?
Opcje mogą być dwie: pierwsza to włamanie się do systemów OpenAI, druga – wykorzystanie przez wynajętych informatyków bugów dających wgląd do wykorzystywanych treści. I OpenAI zarzuca to drugie, czyli wynajęcie specjalistów do zhakowania ChatGPT. The Times nie odpowiedział póki co na oskarżenia.
Czytaj też: Użytkownicy Workspace otrzymają od Google’a dwa dodatkowe plany Gemini. Co oferują użytkownikom?
Co ciekawe, gdy świat poznał ChatGPT-3, The Times był nim wręcz zachwycony. Teraz entuzjazm serwisu znacznie opadł, aczkolwiek czy wynajął hakerów? Skądś materiały zdobył i jak na razie nie chwali się ich źródłem. Dlatego też przebieg postępowania może mocno zaskoczyć i nagle okaże się, że to nie The Times zaskarża OpenAI, a dzieje się odwrotnie.