Po wcześniejszym wyroku pani sędziny, Apple ogłosił, że zezwoli na sprzedaż aplikacji innych firm. Kością stały się jednak stawki prowizji. Wynoszą one 27% w przypadku dużych deweloperów i 12% w przypadku małych deweloperów. Nie ma za to zastrzeżeń co do pobierania aplikacji spoza AppStore.
Jak broni się Apple?
Apple stwierdziło, że z łącznej liczby 65 000 programistów, którzy kwalifikują się do przejścia na nowe warunki, zmieniły się one tylko dla… 38. Mimo to Epic twierdzi, że programiści będą musieli zapłacić Apple mniej więcej taką samą prowizję, nawet jeśli aplikacja będzie oferowana poza App Store. Co na to oskarżony? Producent iPhone’a stwierdził, że… nie był świadomy obliczeń, mimo że w ustalaniu stawek brały udział setki pracowników i prawników.
Sędzia Rogers zdziwiła się na takie oświadczenie i zapytała dyrektora Apple podczas przesłuchania: “Chcesz mi powiedzieć, że w projekt zaangażowanych było tysiąc osób i żadna z nich nie powiedziała twórcom, że może powinniśmy rozważyć koszty?” Dodała także: “Wydaje mi się, że celem było utrzymanie modelu biznesowego i przychodów osiąganych w przeszłości”.
Czytaj też: M4 przetestowany. Znamy wydajność nowego procesora Apple
Choć ostateczna decyzja co do skargo Epic Games zostanie przedstawiona dopiero w przyszłości, z wypowiedzi sędziny wynika, że Apple nie jest faworytem w tej sprawie. Co może spotkać giganta z Cupertiono? Zapewne wysoka kara finansowa i konieczność zmiany reguł płatności przez deweloperów.