DLC do najlepszej gry już tu jest. Gwarantuję wam, że warto w nie zagrać

Równo o północy z 20 na 21 czerwca Polacy mogli wreszcie położyć swoje ręce na Shadow of the Erdtree, czyli DLC do gry Elden Ring uznanej w wielu różnych rankingach za najlepszą grę. Czy warto zainteresować się tym specyficznym rozszerzeniem?
DLC do najlepszej gry już tu jest. Gwarantuję wam, że warto w nie zagrać

Shadow of the Erdtree już tu jest. Elden Ring tylko na tym zyska

Deweloperzy z FromSoftware zagrali na nosie graczom, którzy przeszli Elden Ringa, skupiając się tylko na wątku głównym. Żeby w ogóle przejść do zupełnie nowej lokalizacji z dodatku, musicie pokonać nie tylko głównego bossa (Radahna), ale też jednego opcjonalnego (Mohga). Dopiero wtedy będziecie mogli zagadać nowego NPC i wejść w interakcję z wyciągniętą ręką w Pałacu Mohgwyna, co przeniesie was do Krainy Cienia.

Czytaj też: 152 stron krwawej masakry, czyli recenzja Injustice. Bogowie pośród nas. Rok zerowy

Shadow of the Erdtree nie kontynuuje fabuły po ukończeniu głównego wątku w Elden Ringu, bo w praktyce po prostu ją uzupełnia. Dzięki temu możecie udać się do Krainy Cienia na długo przed skończeniem gry, ale z drugiej strony poziom trudności jest w niej na tyle wysoki, że lepiej poczekać z tym do osiągnięcia nie tego wymaganego, czyli setnego poziomu trudności, a przynajmniej 120 poziomu.

Dodatek sprawia zresztą wrażenie, jakby był zaprojektowany właśnie z myślą o graczach, którzy ukończyli już grę i tylko czekali na premierę DLC. Jednak twórcy zadbali o to, aby oba podejścia do Shadow of the Erdtree miały sens. Osiągnięto to zarówno umożliwieniem tradycyjnego zwiększania poziomu postaci z wykorzystaniem run, jak i zupełnie nowymi błogosławieństwami, działającymi tylko w Królestwie Cienia.