Kolejowa potęga budowana przez Polaków musiała wreszcie legnąć w gruzach
Ogólna koncepcja pociągów pancernych pojawiła się w Polsce już podczas I wojny światowej, ale polskie siły wykorzystały je po raz pierwszy dopiero podczas wojny domowej w Rosji. Nie byliśmy w tym jednak przodującym krajem. Po raz pierwszy pomysł na budowę pancernych pociągów pojawił się w 1826 roku we Francji, a dwie dekady później w Austrii powstała pierwsza częściowo opancerzona platforma kolejowa z działem. Dopiero podczas I wojny światowej Austro-Węgry, Niemcy oraz Rosja postawiły sporo na ten rodzaj uzbrojenia, rozwijając improwizowane konstrukcje w coś, co można było już nazwać mianem “pancernych pociągów” może nie z krwi i kości, a stali pancernej i potężnych dział artyleryjskich.
Czytaj też: Wojna elektroniczna zyskuje na znaczeniu. Służące USA odrzutowce EA-37B będą jeszcze potężniejsze
Potęga polskich pancerniaków na szynach wystartowała dopiero pod koniec 20. lat ubiegłego wieku, kiedy to warsztaty w miastach takich jak Kraków, Lwów, Warszawa czy Wilno wyprodukowały około 90 pociągów pancernych dla Armii Polskiej. Te pociągi odegrały kluczowe role w Powstaniu Wielkopolskim, wojnie polsko-ukraińskiej i wojnie polsko-bolszewickiej, kiedy to ich zdolność do zapewniania mobilnej siły ognia i transportu wojsk okazała się nieoceniona. Ich mobilność, siła ognia i pancerz ochronny sprawiały, że były cennymi zasobami do szybkiego rozmieszczenia i bezpośredniego wsparcia ogniowego, ale rozwój broni przeciwpancernej, a do tego rosnąca rola lotnictwa i czołgów dorzuciły trzy grosze do odwiecznego problemu takich pociągów (konieczności pozostawania na torach i przewidywalnej drogi ruchu), pogrążając je raz na zawsze.