Recenzja komiksu Skorpion Tom 4
Seria Skorpion autorstwa Stephena Desberga i Enrico Mariniego ma swoje wzloty i upadki. Nie nazwałbym jej specjalnie rewolucyjną, czy jedną z najlepszych, jeśli idzie o to, co sobą przedstawia, bo w pewnym momencie wszystkie zawiłości, zdrady i fikołki intelektualne postaci zaczynają wydawać się przesadą, ale jeśli już wciągniecie się w tom pierwszy, to kolejne zjecie, jak tylko wjadą do waszych domowych księgarni. Mają w sobie bowiem “to coś” i jest tym najpewniej charyzmatyczny bohater, w którego butach chcielibyśmy się znaleźć, choć na chwilę za każdym razem, kiedy zaczynamy się zastanawiać nad sensem własnego życia oraz tajemnica kryjąca się ciągle w tle.


Tyle tylko, że tom czwarty Skorpiona, który jest najcieńszym ze wszystkich poprzednich, bo ma w sobie jedynie dwa oryginalne komiksy, rozwiązuje największą tajemnicę tegoż dzieła. Jak więc utrzymać czytelnika na kolejne dwa komiksy, które już ukazały się w języku francuskim w 2020 i 2022 roku? Otóż jednym… no, ale to akurat zostawię wam do odkrycia.

Czytaj też: Recenzja komiksu Skorpion Tom 3. Prawda wychodzi na jaw, ale to nie koniec przygody
Chociaż na ostatniej kartce tego komiksu byłem już pewien, że historia Skorpiona dobiegła końca (i wcale bym na to nie kręcił nosem), tak na Wikipedii doszukałem się właśnie wzmianki o dwóch kolejnych tomach, na których tłumaczenie czekamy. Czy są potrzebne? Niekoniecznie, bo czasem niektórych wątków lepiej jest nie kończyć, ale tak jak do tej pory przy tych dziełach trzymała mnie tajemnica, tak aktualnie wyczekuję kontynuacji tej historii przez coś znacznie bardziej ludzkiego.