Za scenariusz finału odpowiada Tom Taylor – autor, który już przy okazji “Injustice” pokazał, że nie boi się burzyć mitów i niszczyć ikon. W “DCeased” idzie o krok dalej. Tworzy alternatywny świat, gdzie tzw. Równanie Anti-Life (Anti-Life Equation) zamienia bohaterów w bezwolnych morderców, a konwencja “co by było, gdyby…” zamienia się w emocjonalny dramat katastroficzny. Taylor potrafi pisać jednocześnie z rozmachem i czułością – w jednym kadrze wysyła Green Lanternów na walkę z Darkseidem, w innym pozwala Damianowi Wayne’owi rozpamiętywać śmierć ojca.
Czytaj też: Krew z Kryptonu, serce z Kansas. Recenzja komiksu “Superman na wszystkie pory roku”
Rysunki Trevora Hairsine’a są dopełnieniem tej narracji. To artysta, który nie boi się brutalnych scen – potrafi przedstawić zarówno roztrzaskane czaszki bogów, jak i czułe uściski umierających rodzin. Jego kreska jest realistyczna i nowoczesna, a kadrowanie pełne napięcia. Dzięki niemu ten finał nie jest tylko “grubą kreską” kończącą historię, ale czymś, co realnie boli – jak cios zadany w serce.
“DCeased. Wojna Nieumarłych Bogów” – recenzja komiksu
Po oczyszczeniu Ziemi z zarazy, wydawało się, że ludzkość dostała drugą szansę. Ale wszechświat DC nie kończy się na Ziemi. Wirus dotarł na Nową Genezę, a nieśmiertelni bogowie – jak Darkseid, Lightray czy Supergirl – zostali wchłonięci przez Anti-Life. To właśnie z nimi muszą zmierzyć się ostatni żywi bohaterowie: Jon Kent, nowy Superman, Damian Wayne jako Batman i przetrzebiona Liga Sprawiedliwości.

Do konfliktu dołączają kolejne siły – Lobo, Green Lantern Corps, Brainiac, a nawet Ares, bóg wojny. Każde starcie jest coraz bardziej desperackie, a stawką przestaje być przetrwanie ludzkości – chodzi o utrzymanie sensu istnienia czegokolwiek. Taylor nie boi się radykalnych decyzji: śmierć jest tu definitywna, a poświęcenie – nieuniknione.


“DCeased” to jedna z najbardziej wyrazistych opowieści typu “Elseworlds” – dziejąca się poza głównym kanonem, dzięki czemu autorzy mają wolność narracyjną i emocjonalną. Podobnie jak “Marvel Zombies”, cykl Taylora bierze znane postacie i rzuca je w ekstremalną sytuację, ale z większym naciskiem na emocje niż groteskę. Nie chodzi tu tylko o to, kto zginie, ale jak zginie – i co pozostawi po sobie.

To także historia o następstwie pokoleń. Młody Superman i młody Batman nie próbują być kopiami swoich ojców. Są inni – bardziej uczuciowi, mniej cyniczni, świadomi straty i pełni empatii. W tym sensie “Wojna Nieumarłych Bogów” to nie tylko opowieść o końcu, ale też o początku czegoś nowego – choćby miało to być tylko wspomnienie.

Moim zdaniem, “DCeased. Wojna Nieumarłych Bogów”, która ukazała się w naszym kraju dzięki wydawnictwu Egmont, to satysfakcjonujące zakończenie serii, które dostarcza zarówno widowiskowych starć, jak i chwil ciszy, refleksji, pożegnania. Tom Taylor nie boi się tragedii, ale nigdy nie pozwala, by historia zamieniła się w pustą rzeź. Każda śmierć ma tu sens, każda decyzja – konsekwencje. Hairsine natomiast wie, jak oddać zarówno ogrom kosmicznej bitwy, jak i pojedynczy ból bohatera.

Dla fanów DC, to obowiązkowa lektura – nie tylko dlatego, że kończy istotny cykl, ale także dlatego, że pokazuje, co może się wydarzyć, gdy pozwolimy wyobraźni działać bez ograniczeń. A dla tych, którzy nie śledzili wcześniejszych tomów? To wciąż emocjonalna i zamknięta opowieść, którą można docenić jako dzieło samo w sobie – pod warunkiem, że nie przeszkadzają im eksplodujące planety, płaczący bogowie i świat, który umiera z godnością.