15 twarzy Człowieka ze Stali. Recenzja komiksu “Superman. Świat”

Wyobraźcie sobie Człowieka ze Stali, który zamiast szybowania nad Metropolis, przelatuje nad Wisłą, bierze udział w japońskim rytuale herbaty albo zderza się z legendą brazylijskiego plemienia Tupinambá. “Superman. Świat” to komiks, który zdejmuje czerwony płaszcz z półki amerykańskiego snu i rozwiesza go na sznurze z wielokulturowym praniem.
Superman. Świat

Superman. Świat

“Superman. Świat” to nie klasyczny tom opowieści superbohaterskiej. To projekt o ambicjach geopolitycznych. DC zaprosiło do współpracy twórców z całego globu i oddało im Człowieka ze Stali – niech opowiedzą jego historię na własnych warunkach. Powstało 15 rozdziałów, z których każdy jest zanurzony w innym kraju, języku i wrażliwości. To nie tylko podróż dookoła świata – to próba odpowiedzi na pytanie: kim byłby Superman, gdyby urodził się w Buenos Aires, Warszawie, Tokio czy Lagos?

Czytaj też: Krew z Kryptonu, serce z Kansas. Recenzja komiksu “Superman na wszystkie pory roku”

“Superman. Świat” – recenzja komiksu

W polskim epizodzie autorstwa Bartosza Sztybora (scenariusz) i Marka Oleksickiego (rysunki) trafiamy do Warszawy pełnej ludowych demonów i topionej Marzanny. W hiszpańskiej opowieści Superman na sześć godzin traci swoje moce i zostaje zredukowany do roli zwykłego człowieka – co okazuje się większym wyzwaniem niż walka z Brainiaciem. Brazylijska historia przywołuje duchy przodków i plemienne tożsamości, a francuska przemyca klimat filmów Jeana-Pierre’a Jeuneta. Wszystko to składa się na niezwykle różnorodną, wielogłosową panoramę współczesnego świata – z Supermanem jako lustrem, przewodnikiem i katalizatorem lokalnych opowieści.

Superman. Świat

Antologia tętni różnorodnością także od strony graficznej. Nie ma tu jednego stylu – każdy segment to nowy język wizualny. Obok realistycznych plansz Jorge Jiméneza pojawiają się kreskówkowe kadry z Japonii, folkowa ekspresja z Polski czy akwarelowa melancholia z Francji. To Superman jakiego nie znacie – czasem narysowany z epickim rozmachem, czasem z poetycką czułością. Rzadko kiedy komiks superbohaterski pozwala sobie na taką swobodę formalną i emocjonalną. “Superman. Świat” nie stawia na akcję i widowiskowe pojedynki – raczej zagląda bohaterowi do duszy, do historii miejsca, do pamięci kultury.

Superman. Świat

Niektóre historie są lżejsze, inne bardziej filozoficzne. Bywają też potknięcia – japońska opowieść to powtórka z istniejącej już mangi, a historia z Lobo wydaje się nieproporcjonalnie chaotyczna względem reszty. Ale nawet te słabsze momenty nie niszczą wrażenia całości – to komiks, który żyje intensywnie, zmienia się z każdą stroną, zaskakuje oddechem i świeżością.

Superman. Świat

To, co czyni “Superman. Świat” tak wyjątkowym, to rezygnacja z jednej linearnej narracji. Nie śledzimy jednej przygody – obserwujemy 15 żyć, 15 inkarnacji tej samej legendy. Zamiast globalnego herosa, który zawsze przylatuje z pomocą z tej samej orbity, dostajemy Supermana, który ląduje cicho, słucha, uczy się języka miejsca i czasem sam potrzebuje pomocy. To nie jest historia o ratowaniu świata. To historia o byciu jego częścią.

Superman. Świat

W dobie, gdy superbohaterszczyzna grzęźnie w schematach i kinowych uniwersach rozsadzanych od środka, ten komiks przypomina, że Superman nie musi walczyć z armią klonów czy kosmiczną inwazją, by pozostać ważny. Wystarczy, że uratuje jedno dziecko, wysłucha jednej opowieści, zrozumie jeden mit.

Superman. Świat

To również idealny moment, by spojrzeć na ten tom przez pryzmat “Supermana” Jamesa Gunna. Reżyser obiecał powrót do korzeni postaci – bardziej emocjonalnego, bardziej ludzkiego Supermana. “Świat” jest przedłużeniem takiego podejścia: herosa, który nie dominuje, ale współodczuwa. Który nie jest bożkiem, lecz człowiekiem z nadzieją. Gunn też idzie tą ścieżką – pokazuje Supermana nie jako ikonę siły, ale jako ikonę empatii.

Superman. Świat

“Superman. Świat” nie ma wielkiego finału. Nie kończy się eksplozją ani triumfalnym lotem w stronę Słońca. Ale zostaje z czytelnikiem. Jako album, który mówi: spójrz, Superman to nie tylko Metropolis i Lois Lane. To też historia o marzeniach dziecka z Lagos, o rzemieślniku z Lyonu, o studentce z Warszawy. Każdy kraj ma swojego bohatera – tylko czasem potrzebuje do tego peleryny. Ten komiks pokazuje, że choć Superman pochodzi z Kryptona, jego serce bije na całej Ziemi.