Marvel Fresh: Venom. Tom 1 zaskakuje. Czy takie zmiany wyjdą Venomowi na dobre?
Początek nowego Venoma w linii Marvel Fresh to jedno wielkie i ewidentnie świadome przestawienie zwrotnicy. Zapomnijcie o pełnej akcji i prostych dylematach historii i otwórzcie się na nową, kosmiczno-czasową sagę o dziedzictwie i odpowiedzialności. Scenarzyści Al Ewing i Ram V rozdzielają serię na dwa tory: w kosmosie Eddie Brock uczy się być królem roju i odkrywa, że bycie “wszędzie i zawsze” to dar podszyty przekleństwem, a na Ziemi jego syn, Dylan Brock dostaje w spadku ciężar, którego nie da się unieść samą siłą mięśni. Ten podział nie jest kaprysem scenarzystów, a świadomą decyzją, która wynosi Venoma poza dobrze znany schemat “łowca potworów z płynnej smoły”.
Czytaj też: Superbohater idealny, ale historia oklepana. Król w czerni może być tylko jeden

Eddie manewruje po osi czasu, a w tle pojawia się Meridius, czyli figura złowroga i nieludzko pewna siebie, która wygląda i brzmi jak ktoś, kto nigdy nie przegrał i być może nie potrafi przegrać. Jest to bowiem ktoś, kto traktuje czas jak narzędzie, a bohaterów jak pionki. Z kolei na ziemskim torze śledzimy Dylana walczącego o własną tożsamość. Chłopak dopiero uczy się żyć z symbiontem, podczas gdy Fundacja Życia zmienia polowanie na symbionty w program korporacyjny z budżetem i metodyką. To już część bardziej przyziemna, a tym samym ludzka, bo opowiadająca o stracie, gniewie, lojalności i samotności. Całość chwilami wygląda jak ambitne domino, które potrzebuje precyzyjnego ustawienia, zanim faktycznie runie z hukiem.


Ten rozdział w historii Venoma opowiada w mniejszym stopniu o krwi i błocie, a bardziej o architekturze czasu i konsekwencjach bycia władcą roju. Nie jest to w żadnym razie przesada, a naturalny krok po tym, co wydarzyło się na kartach Króla w Czerni, choć trzeba przyznać, że nie każdy przyjmie tę zmianę z otwartymi ramionami. Venom przestaje być bowiem prostym antybohaterem na czarnym smole i staje się figurą dramatu o odpowiedzialności i dziedzictwie.

Podsumowując, jeśli szukasz komiksu o Venomie, który nie idzie na skróty i próbuje przestawić bohatera na tory większej i głębszej opowieści, to pierwszy tom nowej serii spełnia tę obietnicę. Jeśli masz w pamięci Króla w czerni, dostaniesz nie powtórkę z rozrywki, a konsekwencje przeszłych wydarzeń i nowe pytania, które będą rezonować daleko poza pierwszy tom. Swoją drogą, polskie wydanie zawiera w sobie zeszyty 1-10, a to odpowiada dwóm pierwszym anglojęzycznym tomom zbiorczym.
