Superbohater idealny, ale historia oklepana. Król w czerni może być tylko jeden

Nieważne, czy to DC, czy Marvel – superbohaterów nie kupowałem nigdy, bo zwyczajnie nie kupował mnie pomysł na szlachetnych wojowników, walczących wyłącznie w imię dobra (poza chwilowymi słabościami). Dlatego Venom, choć ciągle niezbyt mi znany, zaskarbił sobie moją uwagę w tym samym stopniu, co superbohaterowie z The Boys.
Superbohater idealny, ale historia oklepana. Król w czerni może być tylko jeden

Recenzja komiksu Król w czerni (z oryginału: King in Black)

Już przy recenzowaniu komiksu Rzeź Maksymalna odczułem wrażenie, że tak oto po latach niechęci do superbohaterów ze świata Marvela, znalazłem “swojego” bohatera, którego historia zaczęła mnie ciekawić, a nie zniechęcać swoją infantylnością. Co tu dużo mówić, fani superbohaterów się starzeją, więc zapewne i twórcy musieli uderzyć w tony mogące zainteresować starszego czytelnika, który porzucił już dawno kolorowe okulary przy poznawaniu dalszych losów superbohaterów. Venom i jego dalsza część historii zebrana w zbiorku Król w czerni jest tego świetnym przykładem.

Czytaj też: Zaraza w Gotham, czyli komiks, który przewidział przyszłość. Recenzja “Batman. Epidemia”

Król w czerni to zbiór wydawanych w 2020-2021 roku komiksów, przedstawiających dalszą historię nie tylko Ziemi, ale przede wszystkim Venoma, jako kontynuacja Rzezi Maksymalnej z 2019 roku. Był to mój pierwszy raz z komiksami, które priorytetowo traktują historię tego nietypowego superbohatera i wygląda na to, że zdecydowanie nie będzie tym ostatnim. Zwłaszcza że mimo braku znajomości poprzednich części, odnalazłem się w nim bez najmniejszego problemu, bo co tu dużo mówić, jak na komiksy superbohaterskie przystało, w Królu w czerni są ci dobrzy i są źli, więc 3… 2… 1 – akcja. Trzeba złoić cztery litery nowemu wrogowi.

Czytaj też: Wyjątkowy awanturnik powraca i trzyma fason. Recenzja drugiego tomu komiksu Skorpion

Innymi słowy, podczas lektury jest komu kibicować, pobocznych wątków i zaskoczeń zdecydowanie nie brakuje, a akcja zachęca nas do przerzucania kartek jedna za drugą, walcząc ciągle z chęcią wgapiania się we wręcz fenomenalne grafiki. Dopiero po świetnie zakończonej lekturze, która budzi apetyt na kontynuację, dociera do nas, że tego typu zagrożenie było wykorzystywane na łamach komiksów czy filmów tak często, że twórcy mogliby już wymyślić coś ciekawszego, ale z drugiej strony, jest to (przynajmniej dla mnie) wyłącznie tło do tego, jak rozwija się Venom, a rozwija w ciekawym kierunku, dlatego Króla w czerni po prostu nie można polecić… nawet jeśli nie wiecie, czym w ogóle jest Venom.